Szkoły nie są przygotowane na pandemie. Ekspert: “nauczanie zdalne wróci po 2-4 tygodniach”

PiS chce, aby nasze dzieci chorowały

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


W szkołach zagrożenie zakażenia dużej grupy osób od choćby jednego chorego jest szczególnie wysokie. Dlatego naukowcy z Uniwersytetu Warszawskiego przewidują, że do zdalnego nauczania wrócimy szybko. W przeciwnym razie liczba zakażeń co tydzień będzie rosła dwukrotnie.

W przeciwdziałaniu zakażeniom nie pomoże nakaz noszenia maseczek w szkołach. W czwartek MEN poinformowało, że nie wprowadzi odgórnie nakazu zasłaniania nosa i ust w częściach wspólnych szkół. Zamieszanie jest ogromne, ale spory mogą być zupełnie niepotrzebne, bo za chwilę może się okazać, że i tak wszyscy uczniowie wrócą do domów.

Nad możliwymi scenariuszami dla otwarcia szkół od września pochylili się naukowcy z UW. Jak przekonują, przed nami czas prawdziwie ciężkiej próby. Kluczowe będzie to, jak zmieniać się może po szkolnych zakażeniach współczynnik R. Wskaźnik ten informuje o tym, ile osób na danym etapie pandemii, zaraża jeden chory. – Na razie jest na poziomie 1,1. W pesymistycznych wariantach szacujemy, że może on przekroczyć 2. Wtedy co tydzień liczba zakażonych może rosnąć dwukrotnie – mówi dr Jakub Zieliński z UW.

– Jeśli uczeń zakazi nauczyciela, to ten może mieć objawy po ok. dwóch tygodniach. W tym samym czasie zakażani mogą być kolejni, ale uczniowie mogą nie mieć objawów. Jednak od uczniów pozarażają się inni nauczyciele i po 3-4 tygodniach to na pewno będzie już widoczne – mówi dr Zieliński.

Źródło: money.pl