Jarosław Kaczyński uparł się, by nie przyjąć w Polsce nowego ambasadora Republiki Federalnej Niemiec, Arndta Freytaga von Loringhovena.

Lider PiS zdecydował się von Loringhovena do Polski nie wpuścić, bo… jego ojciec od 1944 r. był adiutantem Adolfa Hitlera i pracował w jego berlińskim bunkrze.

Reklamy

Propagandziści PiS od razu podchwycili temat, twierdząc, że sam fakt, że Niemczech pomyślano o wysłaniu do Polski ambasadora z takimi rodzinnymi koneksjami, jest skandalem. I że Niemcy nigdy nie pozwoliliby sobie na wysłanie do Izraela dyplomaty z podobnym bagażem.

Kłam tym twierdzeniom zadał Bartosz T. Wieliński z „Gazety Wyborczej”. Przypomniał, że Republika Federalna wysłała do Izraela co najmniej kilku ambasadorów, którzy mieli za sobą służbę wojskową w Wehrmachcie.

– Obalmy niemądry argument pracowników propagandy #PiS, że Niemcy nie wysłaliby syna oficera Wehrmachtu jako ambasadora do Izraela Pierwszym ambasad. RFN w IL był nie syn, a były oficer Wehrmachtu, odznaczony Krzyżem Rycerskim za walki na froncie wschodnim. Nazywał się Rolf Pauls – pisze na Twitterze Wieliński.

– Karl Hermann Knoke, drugi ambasador Niemiec w Izraelu, podczas wojny był oficerem sztabowym. Zajmował się wywiadem – dodał w kolejnym wpisie.

 

Poprzedni artykułBogdan Borusewicz o rządowych obchodach 40. Rocznicy Porozumień Sierpniowych: Nie pcham się tam, gdzie nie jestem zaproszony
Następny artykułKoryto plus dla sędziów dobrej zmiany. Opłaca się być pachołkiem Ziobry