Bezkarność pisowskiej policji. Zamiast interwencji była prowokacja

Pisowska policja w ogniu krytyki

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Prawie 5 godzin trwało 2 września posiedzenie sejmowej komisji spraw wewnętrznych. Posłowie próbowali się dowiedzieć, dlaczego policja brutalnie spacyfikowała protest młodych aktywistów LGBT. Urzędnicy robili uniki, a komendant policji przekonywał, że wszystko było zgodne ze sztuką.

Na posiedzeniu sejmowej komisji spraw wewnętrznych i administracji komendant główny policji Jarosław Szymczyk i wiceminister spraw wewnętrznych Maciej Wąsik mieli odpowiadać na pytania o interwencję na Krakowskim Przedmieściu podczas demonstracji solidarności z Margot. Mieli, bo chaotycznie prowadzone posiedzenie i dziesiątki długich pytań i oświadczeń uniemożliwiły wyegzekwowanie od nich odpowiedzi.

Według byłych policjantów podczas zatrzymania popełniono tyle błędów, że cała akcja wyglądała jak prowokacja.

2 września na posiedzeniu sejmowej komisji stawili się dobry policjant (policjant rzeczywisty – komendant główny) i zły policjant (wiceminister Wąsik). Pierwszy spokojnie i złożonymi zdaniami odpowiadał na te pytania i uwagi, które wydały mu się wygodne. Drugi wdawał się w polemiki z posłami opozycji. Wspierali go posłowie PiS, unikający zadawania pytań gościom komisji. Zamiast tego atakowali posłów opozycji i komentowali, że Margot „nienawidzi Polski”. A skoro jej nienawidzi, to jak można jej bronić?

Przypomnijmy, że działania policji nadzoruje ułaskawiony przez Andrzeja Dudę minister Mariusz Kamiński, skazany na 3 lata BEZWZGLĘDNEGO więzienia oraz 10-letni zakaz zajmowania stanowisk publicznych za nadużycie prawa.

W latach 80. Kamiński obciążył kolegę przed funkcjonariuszami bezpieki PRL-u.

Źródło: oko.press