Nadzieja dla osób pokrzywdzonych przez tak zwaną ustawę represyjną PiS. Sądy niższej instancji, rozpatrujące ich odwołania już stosują wyrok Sądu Najwyższego, który zabrania stosowania odpowiedzialności zbiorowej. Wysyłają do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych pytania o to, jakie dowody ma przeciwko danej osobie. W przypadku braku dowodów emerytury będą przywracane.
PiS ma poważny problem z ustawą represyjną. Zabranie praw nabytych tysiącom osób wywołało falę zgonów wśród osób, które pracowały zarówno w PRL jak i w wolnej Polsce po przejściu pozytywnej weryfikacji i zajmowały się m.in. bezpieczeństwem naszego kraju. Ustawa nie przywróciła poczucia sprawiedliwości a złamała jedną z podstawowych zasad – umowę społeczną.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Na początku polskiej transformacji zawarto taką umowę z urzędnikami, służbami mundurowymi i zweryfikowanymi pracownikami służb specjalnych. Każdy kto przeszedł weryfikację, miał prawo do godnej emerytury. Gwarantem umowy było polskie państwo oraz legendarny opozycjonista i minister – Andrzej Milczanowski. PiS tą umowę złamał.
Sąd Najwyższy słusznie wydał wyrok, w którym mówi, że nikt nie może być pozbawiony prawa do emerytury bez przedstawienia mu dowodów winy i szans na obronę. Być może w masie osób, które ukarano, były rzeczywiście takie, które mają coś na sumieniu. Ale nie może być tak, że wszyscy są karani na zasadzie odpowiedzialności zbiorowej, bo to jest stalinizm a nie sprawiedliwość.
A politycy, którzy głosowali za ustawą represyjną mają dzisiaj krew na rękach.