Morawiecki potyka się o własne nogi. Chce powołać nową instytucję, bo zapomniał, że identyczna już istnieje

Wczorajsza konferencja prasowa premiera Morawieckiego i nowego ministra rolnictwa Grzegorza Pudy może być doskonałą lekcją poglądową na temat chaosu, jaki wprowadził w Polsce PiS.

Nie dość, że minister rolnictwa posługiwał się językiem niesławnej pamięci tow. Wiesława, opowiadając androny o tym, że słucha głosu rolników i o nim myśli, to jeszcze premier zapowiedział powołanie specjalnej inspekcji, która będzie sprawowała nadzór nad przestrzeganiem wymogów tzw. piątki dla zwierząt.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Sęk tylko w tym, że taka instytucja, Inspekcja Weterynaryjna istnieje od wielu lat, została powołana do życia w 2004 r. Premier albo o niej zapomniał, albo – co też jest prawdopodobne – po prostu nie wiedział o jej istnieniu.

– Pytanie do @PremierRP: po co wymyślać kolejną inspekcję „ochrony zwierząt” skoro istniejąca od dawna inspekcja weterynaryjna na wszystkie niezbędne kompetencje do badania dobrostanu zwierząt hodowlanych? Pływanie rozpaczliwcem? – skomentował wpadkę Morawieckiego i Pudy Rafał Ziemkiewicz.