Pożar w burdelu. Kaczyński każąc zatrzymać Romana Giertycha chciał odwrócić uwagę od katastrofy do, której doprowadziły jego rządy

Państwo z dykty.

W przededniu wyborów ubiegający się o reelekcję prezydent USA zostaje oskarżony o molestowanie małoletniej. Za radą swego doradcy postanawia wywołać fikcyjną wojnę z Albanią („Dlaczego Albania? A dlaczego nie?”), by odwrócić uwagę obywateli od obyczajowego skandalu – to w skrócie fabuła głośnego filmu „Wag the Dog” („Fakty i akty” – tak przetłumaczono w Polsce ów idiom) Barry’ego Levinsona z 1997 r.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Ten sposób, w Polsce określany swojsko jako metoda „na zająca”, jest stary jak świat i wciąż skuteczny. To właśnie taki scenariusz stał za rozpętaniem 15 października przez Zbigniewa Ziobro i Jarosława Kaczyńskiego wojny, która rozpoczęła się od zatrzymania i próby postawienia zarzutów znanemu adwokatowi Romanowi Giertychowi.

Sąd ocenił, że zatrzymania nie miały podstaw i tych podejrzanych, co do których prokuratura wnosiła o areszt – między innymi znanego biznesmana (dziś trochę zubożałego) Ryszarda Krazue, wypuścił. Sprawy Giertycha sąd jeszcze nie oceniał, bo akcja CBA zakończyła się dla niego utratą przytomności i kilkoma dniami w szpitalu. Szefostwo prokuratury i pisowskiej bezpieki ogłosiło, że Giertych symuluje. Lekarze byli odmiennego zdania.

Do historii przejdzie odczytywanie nieprzytomnemu Giertychowi zarzutów przez prokuraturę. A późniejsze oświadczenie prokuratury, że w sumie wszystko było w porządku, bo postawienie zarzutów potwierdzili obrońcy, za parę lat zaprowadzi pewnie prokuratorów na ławę oskarżonych, z paragrafu 231 kodeksu karnego, czyli przekor ocznie uprawnień i nie dopełnienie obowiązków.

Na dodatek wiadomo już, że prokuratura w publicznym oświadczeniu skłamała, że zarząd rzekomo poszkodowanej spółki doniósł w 2017 r. na Giertycha. Wręcz przeciwnie. Zatrudniał go jeszcze ok. 2 lat.

Polityczna prokuratura

Nie ma wątpliwości, że sprawa Giertycha była sprawą polityczną. Nie wchodząc w jej szczegóły, adwokata oskarżono o pranie brudnych pieniędzy i zorganizowanie wyciągnięcia pieniędzy ze spółki. Na szkodę dewelopera Polnord.

Śledztwo zostało zainicjowane w 2017 r. gdy spółkę przejął nowy zarząd. Doniesienie zarządu nie obejmowało jednak Giertycha, tylko inne osoby.

Problem w tym, że mamy do czynienia z konfliktem dwóch zarządów prywatnych spółek, w które – z dziwnych powodów angażuje się Centralne Biuro Antykorupcyjne.

Jak to działa w wypadku zwykłych ludzi? Prawię dekadę temu jako wydawca zleciłem przetłumaczenie książki z  niemieckiego tłumaczce przysięgłej.

Podpisała umowę, zobowiązała się tłumaczyć pięć stron dziennie. Po trzech miesiącach, gdy zbliżał się termin wypłaty drugiej raty zaliczki poprosiłem o pokazanie pracy, która została wykonana. Tłumaczka przekonywała mnie, że wszystko jest zrobione, ale jest poza Warszawą, nie ma dostępu do internetu.

Gdy zaproponowałem, aby podała gdzie jest, to wyślę kuriera z przenośnym dyskiem, na który będzie mogła nagrać swoją pracę to okazało się, że żadnej pracy nie ma. Wobec złamania warunków umowy zażądałem zwrotu zaliczki. Pani tłumacz zgodziła się, zastrzegając, że mam jej pokazać iż nie zapłaciłem od zaliczki żadnych podatków. Stosowne zaświadczenie wysłałem, ale nierzetelna tłumaczka (notabene przysięgła) rozmyśliła się i stwierdziła, że pieniędzy nie odda.

Złożyłem więc doniesienie do prokuratury o oszustwo. Ta zaś uznała, że zabranie komuś 5 tys. zł i nie wykonanie pracy, nie kwalifikuje się na żadną sprawę karną. Sąd, który otrzymał zażalenie w tej sprawie także był tego zdania.

Gdy sprawa trafiła do sądu pierwszej instancji – cywilnego, to ów orzekł, że co prawda pani zobowiązała się tłumaczyć 5 stron dziennie, ale do końca umowy miała jeszcze 4 miesiące i w sumie mogła nadrobić, więc ja wypowiadając jej umowę i żądając zwrotu pieniędzy sam jestem sobie winien.

Nie składałem już apelacji od tego absurdalnego wyroku. Okazało się, że w Polsce można z kimś zawrzeć umowę, wziąć pieniądze, nie dotrzymać umowy, ale jak się jest starszą panią, obecną na słynnej liście Wildsteina (na której byli agenci peerelowskich służb), to włos z głowy ci nie spadnie.

Ta historia, rozgrywająca się w tych samych latach co sprawa rzekomego wyciągania pieniędzy ze spółki Polnord pokazuje jak do sporów prywatnych firm i ludzi podchodzi prokuratura.

W tej sprawie standard był zupełnie inny. Prokuratura rządzona przez Ziobrę rzuciła na tą sprawę dziesiątki agentów CBA i prokuraturę.

Igrzyska bez chleba

Tuż po zatrzymaniu Giertycha w tzw. Telewizji Publicznej, będącej propagandową szczujnią PiS pojawiły się materiały przedstawiające atakujące zatrzymanych. Roman Giertych przedstawiony był w nich jako złodziej.

„Dowodem” owego złodziejstwa było zaś pokazanie zdjęć jego domku letniskowego we Włoszech, z basenem. Rządzący TVP Jacek Kurski skopiował najlepsze wzory sowieckiej i komunistycznej propagandy w Polsce. Wówczas także kłopoty gospodarcze wynikłe z socjalizmu usprawiedliwiano działaniami wywrotowych sił i sabotażem. Winnymi zaś byli kapitaliści, handlowcy, prywaciarze. Seans nienawiści do Giertycha był właśnie zbudowany pod tą narrację. Po co to wszystko?

A no socjalistycznemu rządowi PiS rozpadło się wszystko. Gospodarka jest w głębokim kryzysie (skurczyła się o 8 pkt. procentowych – najwięcej od 1945 r.).

Służba zdrowia kompletnie nie przygotowała się do walki z epidemią koronawirusa. W efekcie jest całkowicie sparaliżowana. Największym żniwem tej epidemii nie będą bynajmniej zgony z powodu koronawirusa, ale te, które nastąpią z powodu wstrzymania leczenia nowotworów i innych chorób.

Mamy w tej chwili scenę, o sfilmowaniu, której marzył Alfred Hitchcock, genialny reżyser, chodziło mu o pożar w burdelu. Mateusz Morawiecki nie ma zielonego pojęcia co robi.

Aby pokazać elektoratowi i społeczeństwu, że coś robi wprowadza restrykcje, których poziom i skuteczność można porównać do słynnego zakazu wchodzenia do lasów, które ogłoszono wiosną. W jaki sposób wycieczka do lasu miała wówczas grozić rozszerzaniu się zachorowań, tego nie wiadomo.

Rząd pokazał jednak wówczas, że rządzi, a obywatele mają czuć się bezpieczni, bo skoro czegoś zakazuje, to znaczy działa. Morawiecki ogłosił, że nowe restrykcje wprowadza, bo w znanym piśmie medycznym przeczytali artykuł, który dowodził ich skuteczności. No i internauci, jak to internauci, sprawdzili. Okazało się, że Morawiecki i jego eksperci pomyli tekst naukowy z listem do redakcji.

Przy okazji wyszło, że Ministerstwo Zdrowia, które kupiło na wiosnę respiratory od handlarza z bronią związanego z Agencją Wywiadu (a wcześniej z peerelowską bezpieką) nie dostał ani respiratorów, ani zwrotu pieniędzy.

Słynne maseczki sprowadzone zaś do Polski największym samolotem świata, okazały się bezużytecznym chłamem. Jak ujawniła „Gazeta Wyborcza” na tym wałku także zarobili szpiedzy z Agencji Wywiadu.

Na całym świecie wywiad państwa, to przestępcy w służbie rządu. Jak korsarze w epoce wielkich odkryć mają jednak okradać innych, ku chwale swojej ojczyzny. U nas doszli jednak do wniosku, że po co narażać się na kłopoty, skoro tutaj w Polsce, wszystko można robić bezkarnie.

Właśnie dlatego Jarosław Kaczyński, który wszedł do rządu, wspólnie z Ziobrą zarządzili polowanie na Giertycha. To zwykłe igrzyska, która mają zrekompensować gawiedzi, że nie ma chleba.

Fakt, że zatrzymując Giertycha Ziobro nie wezwał – do czego ma obowiązek – przedstawicieli samorządu adwokackiego, karze przypuszczać iż celem tej wycieczki była także próba przejęcia dokumentacji dotyczącej klientów Giertycha.

Już cztery lata temu zwróciłem uwagę na kuriozalną nowelę prawa PiS, z której wynika, że prokuratura może używać w sprawach karnych… dowodów z przestępstwa. Mamy więc sytuację taką, że władza PiS może wbić się komuś nielegalnie do domu, ale jak coś tam znajdzie, to jej i może na podstawie tego przestępstwa obywatela posłać za kratki.

Kaczyńskiemu i PiS władza się wymyka z rąk.

Zatrzymanie i próba aresztowania Giertycha, to była desperacka próba odwrócenia uwagi społeczeństwa od własnej nieudolności.

Na nieszczęście dla Kaczyńskiego i jego gangu, sądy przestały zatwierdzać areszty wydobywcze. Cały ten pożar w burdelu doprowadzi do zmian w Polsce. Jest coraz mniej prawdopodobne, aby obecny parlament dotrwał do końca kadencji w 2023 r.

Jan Piński

Autor jest redaktorem naczelnym portalu Wiesci24.pl.