
Minister edukacji Przemysław Czarnek na antenie Polskiego Radia 24 zaprezentował dosyć osobliwe poglądy na temat masowych protestów społecznych, jakie przetaczają się przez polskie miasta.
Zaczyna dosyć standardowo, oskarżając – zgodnie z linią partyjnej propagandy – „rewolucyjnych lewaków”. Później jednak robi się znacznie ciekawiej.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
– W grupie manifestujących na ulicach polskich miast, w tym szczególnie w Warszawie, są tacy, którzy po prostu wyrażają swoje niezadowolenie wobec treści orzeczenia Trybunały Konstytucyjnego, tacy, którzy próbują wykorzystać politycznie zaistniałą sytuację i ich jedynym celem jest obalenie rządu demokratycznie wybranego i przejęcie władzy, i są również tacy, których można śmiało określić rewolucjonistami lewackimi, którzy poczuli moment do tego, aby wzniecać bunty i te agresywne zachowania, wulgarne hasła, chuligańskie wybryki, wandalizm i łamanie wolności i praw innych osób, które z tym się nie utożsamiają. Ja bym takie trzy grupy wymienił, nie można wszystkich wrzucić do jednego worka – mówił Czarnek.
Po chwili wypalił jednak z grubej rury:
– […] sposób formułowania tez i postulatów, niebywała agresja i wulgarność, […] zachowania, które mogą być odczytywane wręcz jako zachowania satanistyczne, to nie są rzeczy, które mogą się przebić w polskim społeczeństwie – powiedział Czarnek.