Kaczyńskiemu marzy się stan wojenny? Pisowska policja pałowała dziennikarzy

Sceny jak z Białorusi

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Internet obiegły zdjęcia postrzelonego w twarz fotoreportera. Policja przeprasza i mówi o nieszczęśliwym przypadku. Trudniej jednak wyjaśnić, dlaczego na stacji Stadion Narodowy doszło do pałowania dziennikarzy.

Gdy po pierwszym „szturmie” policja zajęła peron, za jednym z kordonów, które wchodziły na górę, podążyła grupka dziennikarzy. Udało im się wejść na peron. Po chwili jednak policja zwróciła się w ich stronę.

„Usłyszałem okrzyki w stylu dziennikarze won, dziennikarze wypierdalać. Policjanci odwrócili się na chwilę od kiboli, zwrócili w naszą stronę i zepchnęli nas tarczami na schody. Na schodach złapali nas w coś w rodzaju kordonu. Poczułem od razu strzał gazu pieprzowego, w tej samej sekundzie zaczęliśmy dostawać po nogach razy policyjnymi pałami” – opowiada Przemysław Stefaniak, jeden z poszkodowanych fotoreporterów.

„Razem ze mną w tej pałowanej grupie było co najmniej sześciu fotoreporterów. Mieli ze sobą duże, reporterskie aparaty, długie obiektywy. Ja miałem na sobie opaskę PRESS, w pewnym momencie wyciągnąłem nawet legitymację z kieszeni. Krzyczeliśmy głośno, że jesteśmy z prasy, jesteśmy fotografami. Nie ma takiej możliwości, żeby tego nie usłyszeli.

Ta cała sytuacja trwała pewnie kilka minut, chociaż w mojej głowie to była godzina. Po zejściu przez ten szpaler okładającej nas policji, stanęliśmy w połowie schodów przed kordonem. Znowu krzyczeliśmy, że jesteśmy z prasy. Dostałem kolejne dwa strzały pałką, po chwili jeden z policjantów mnie wciągnął za kordon. Wtedy odbiegłem stamtąd i z bólu i zmęczenia położyłem się na ziemi”.

Źródło: oko.press