Policja masowo umarza sprawy, bo funkcjonariusze wysyłani są na ulicę

Najważniejsza jest statystyka

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Po niedawnym orzeczeniu Trybunału Julii Przyłębskiej na ulice polskich miast i miasteczek wyszły niezadowolone z takiego rozstrzygnięcia wrogo nastawione kobiety (rzadziej mężczyźni), które wykrzykiwały nawołujące do obalenia rządu okrzyki, oraz j…. PiS.

Jak więc policja radzi sobie z tymi anarchistycznymi bojówkami? Opłacanymi – jak opozycja w czasach PRL -przez wrogie pisowskiemu reżimowi siły zewnętrzne. Od kilku lat bliżej nieokreślone, ale nadal bardzo nieprzyjacielskie.

Według rzecznika elbląskiej policji, kom. Krzysztofa Nowackiego, do ochrony kościołów angażowani są zarówno policjanci pionu kryminalnego, pionu prewencji i jak i służba wspomagająca. Nowacki pominął jednak fakt, że kościoły były ochraniane przez pracowników zza tzw. biurka.

Skoro do pracy w terenie skierowano dochodzeniowców z mienia, kryminalnego, przestępczości gospodarczej, wykroczeń oraz techników kryminalistyki, to kto w takim razie przesłuchuje świadków oraz osoby podejrzane, kto robi oględziny? Z taką sytuacją sobie łatwo poradzono. Sprawy były po prostu umarzane „z marszu” i hurtowo. I nieważne czego dotyczyły. Wszystko po to, żeby statystyka się zgadzała.

Źródło: sluzbyspecjalne.com