
Zamknięcie stoków narciarskich, oznaczałoby koniec aktywności tej prezydentury – napisał jeden z internautów, komentując najnowsze doniesienia o olbrzymim zaangażowaniu Andrzej Dudy w sprawę nart.
I w zasadzie nie wiadomo, czy śmiać się czy płakać, że mamy takiego prezydenta. Nie ma przy tym znaczenia, czy realnie jest on w stanie cokolwiek zrobić bez uzgodnienia z Kaczyńskim, raczej chodzi o śmieszność sytuacji.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Jeśli Duda rzeczywiście zadzwonił do Gowina i prosił go o otwarcie stoków (Jarek, no nie bądź taki, otwórz te góry bo gdzie będę jeździł…) to albo zrobił to dla własnej wygody – bo narty lubi – albo ze strachu. Ta druga opcja to strach przed góralskimi ciupagami, które niejednemu już politykowi wybiły z głowy głupoty.
W ogóle ten cały rząd i prezydent wydają się podszyci strachem – strachem przed utratą władzy, pieniędzy i wielu innych przywilejów…
I rzeczywiście, jedyna aktywność prezydenta – ta narciarska – wygląda zabawnie.
źródło: Twitter
Zamknięcie stoków narciarskich, oznaczałoby koniec aktywności tej prezydentury.
— Stefan ADAMKIEWICZ (@StefanADAMKIEW1) November 30, 2020