Państwo PiS zostawiło polskich kierowców bez pomocy. Polski pracownik o sytuacji w Dover

Państwo z dykty

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


“Wiem, że na święta w domu już nie będę. Jadę do moich znajomych mieszkających w Wielkiej Brytanii, żeby nie spędzać ich w samochodzie” – mówi Dariusz Grzywacz, jeden z kierowców, którzy utknęli w brytyjskim Dover i oczekują od czterech dni na możliwość przeprawy przez kanał La Manche.

Tysiące kierowców ciężarówek utknęło w poniedziałek w Wielkiej Brytanii po tym jak francuskie władze zamknęły granice dla osób i towarów przyjeżdżających na kontynent. W nocy z wtorku na środę umowa między krajami w sprawie przywrócenia ruchu została podpisana, ale przez całą środę niewiele się zmieniło. Część kierowców została przetestowana na obecność koronawirusa SARS-CoV-2, jednak rozładowanie ruchu w porcie, mieście i drogach dojazdowych do niego potrwa wiele dni. Promy według rozkładów nie kursują też na kontynent 25 i 26 grudnia. Sytuacja na miejscu jest bardzo napięta.

Grzywacz pytany o to, czy kierowcy otrzymali jakąś pomoc od brytyjskich służb porządkowych, odparł, że “tym ludziom, którzy stoją na ulicy nie było dostarczone żadne jedzenie, picie, ani nie były im udostępnione żadne obiekty sanitarne”. Stwierdził też, że “nie było widać nikogo” z polskich służb dyplomatycznych.

Źródło: tvn24.pl