To, co się obecnie dzieje w Porozumieniu Jarosława Gowina zaczyna przypominać kabaret.
Najpierw Gowin dokooptował do zarządu partii wiernych sobie działaczy. Wszystko po to, by umocnić swoją kontrolę nad ugrupowaniem, które wymyka mu się z rąk. Mimo że nazywa się Porozumieniem Jarosława Gowina.
Decyzję o powiększeniu zarządu zakwestionował sąd partyjny i grupa wpływowych działaczy, z europosłem Adamem Bielanem i wiceprezesem Arkadiuszem Urbanem. W zamian za to zostali zawieszeni w prawach członków Porozumienia przez zwolenników Gowina.
Teraz partyjna fronda przeszła do ofensywy. W archiwach kongresu partii, który odbył się w 2017 roku, doczytała się, że… Jarosław Gowin nie został wybrany prezesem. Gorzej, w ogóle zapomniano wtedy przeprowadzić wybory szefa partii. Wychodzi więc na to, że Gowin od trzech lat nie jest prezesem własnej partii.
– Jarosław Gowin był wybrany na szefa partii sześć lat temu, a kadencja naszych władz wynosi trzy lata. Trudno w to uwierzyć, że na ostatnim kongresie szef partii zapomniał być wybrany. Potwierdza to stenogram z kongresu, że wszyscy to przegapiliśmy. Zgodnie ze statutem w momencie, kiedy dochodzi do sytuacji wygaśnięcia członkostwa prezesa w partii, niemożności wykonywania przez niego mandatu lub jego rezygnacji, do czasu wyboru przez kongres nowego prezesa uprawnienia wykonuje przewodniczący konwencji krajowej – powiedział PAP jeden z polityków Porozumienia.
Czyż to nie jest piękne?
Ta sprawa rzuca nowe światło na motywacje prących do zawieszenia @AdamBielan wbrew statutowi i rozsądkowi… szok!
Prezesa w takiej sytuacji zastępuje Przewodniczący Konwencji Krajowej – czyli Adam Bielan. https://t.co/gzseLREZCN https://t.co/fOglhfuXi9
— Kamil Bortniczuk (@KamilBortniczuk) February 4, 2021