Układ władzy dysponuje setkami trolli, które zarządzają tysiącami kont w internecie.
Część z tych kont zajmuje się obserwowaniem i komentowaniem kont polityków opozycji. Cele tych działań, precyzyjnie opisane w instrukcjach dla trolli, są podzielone na zadania związane z atakowaniem oraz relatywizowaniem problemów.
Przykładowo, jeśli opozycja alarmuje, że ceny paliw są absurdalnie wysokie, to trolle pisowskie stosują metodę „a za platformy….”. Jeśli przypomina się o tym, że drożeje prąd, to ze strony farm trolli leci przekaz „ale to tylko 20 złotych miesięcznie, to przecież bardzo mało”. Relatywizowanie rzeczywistości to jedna z taktyk, stosowanych przez owe konta.
Mechanizm ten można było obserwować przy okazji afery Obajtka. Najpierw panowała cisza, potem padł rozkaz do ataku.
Wszystko jest zarządzane centralnie – przekazy dnia mieszają się z rozkazami ataku. Aktywność ta jest utrzymywana za pieniądze. Kontami zarządzają wypróbowani działacze z układu. W celu atakowania i utrzymywania ludzi w nieświadomości skupują też strony, fora i grupy dyskusyjne. Wszystko za nasze pieniądze.
PiS docenia znaczenie internetu i chce go kontrolować. Póki co nie może, ale utrzymywanie dużych farm trolli przez polityków pozwala przynajmniej częściowo reagować na zdarzenia i neutralizować zagrożenia.