Rosyjski komunikator, z którego korzystają polscy dziennikarze i politycy. Forbes ostrzega

Rosyjski komunikator Telegram zdobył w ostatnich miesiącach popularność. Jednak zdaniem magazynu Forbes przesiadka z WhatsApp na Telegram nie jest dobrym rozwiązaniem.

Reklamy

Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. 

Zmiana regulaminu WhatsApp przez Facebook wywołała falę migracji na inne komunikatory. Wiele osób zaczęło rozglądać się za innymi „darmowymi” aplikacjami.

Sporo osób postanowiło sięgnąć po rosyjski komunikator Telegram. Jednak zdaniem magazynu Forbes to niezbyt rozsądny wybór.

– Jak na ironię, użytkownicy migrujący z WhatsApp na Telegram cofają się pod kątem bezpieczeństwa – przekonuje Zak Doffman, który zajmuje się tematyką cyberbezpieczeństwa w magazynie.

Doffman wyjaśnia, że rosyjska aplikacja nie oferuje m.in. domyślnego szyfrowania end-to-end. Natomiast opcja „sekretnego chatu”, gdzie użytkownicy omijają chmurę Telegramu nie obejmuje rozmów grupowych.

– Problem szyfrowania sprawia, że ciężko polecić Telegram z punktu widzenia bezpieczeństwa. Brak domyślnego szyfrowania end-to-end daje złudne poczucie prywatności – dodaje John Opdenakker, ekspert zajmujący cyberbezpieczeństwem.

Sama chmura Telegramu również budzi spore kontrowersje. W praktyce Rosjanie mają dostęp do naszych wiadomości, gromadzonych na swoich serwerach.

Natomiast protokół szyfrowania MTProto, z którego korzystają Rosjanie, jest tylko częściowo otwartym oprogramowaniem. W rzeczywistości zostaje nam wiara w dobre intencje właścicieli aplikacji.

Z kolei ekspert ds. bezpieczeństwa Tommy Mysk ostrzega, że nawet szyfrowanie end-to-end w Telegramie może być nie tak bezpieczne, jak w innych komunikatorach.

– Podczas naszych badaniach dot. podglądu linków odkryliśmy, że Telegram generuje linku podglądu na swoich zdalnych serwerach zarówno dla zwykłego i „sekretnego” chatu. Sekretny chat jest szyfrowany end-to-end, a wysyłanie linków w takim chacie do zdalnego serwera mija się z celem szyfrowania end-to-end. Zdalne serwery Telegramu pobierają do 20 MB z linku udostępnianego na chacie. Podczas pierwszego udostępnienia linku na sekretnym chacie użytkownik otrzymuje nawet informacje, że link trafi do serwerów zdalnych – zauważył Mysk.

Pytanie, po co Rosjanie gromadzą te dane?

Źródło: Forbes/sluzbyspecjalne.com