Skandal związany z rozbudową Elektrowni Ostrołęka, która ostatecznie zakończono po wygenerowaniu 1,3 mld złotych strat, pokazuje jak w soczewce sposób działania lokalnych elit PiS.
Zatrudnienie w spółce odpowiedzialnej za inwestycję znalazł m.in. Janusz Kotowski, wcześniej przez 12 lat prezydent Ostrołęki z ramienia Prawa i Sprawiedliwości, z zawodu katecheta. Kotowski zasłynął w całej Polsce, gdy w 2018 r. jedyne w mieście kino, podległe samorządowi, odmówiło wyświetlania filmu „Kler” Wojciecha Smarzowskiego.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Kotowski nie jest jedynym działaczem PiS w niefortunnej spółce. Członkiem rady nadzorczej Elektrowni Ostrołęka Sp. z o.o. jest też Albert Kołodziejski, który w 2015 r. startował do Sejmu z listy PiS. Z kolei Miłosz Stanisławski, były już członek rady nadzorczej spółki, był radnym PiS w Warszawie. Kamil Zbychorski, który przewinął się przez radę nadzorczą, zdaniem „Gazety Wyborczej” mógł zasilić fundusz wyborczy Prawa i Sprawiedliwości niebagatelną sumą 20 tysięcy złotych.
– [Wszyscy zatrudnieni] to osoby bardzo zaangażowane w realizację prac związanych z kontynuowaniem projektu – jeszcze w grudniu ubiegłego zapewniał w Sejmie Dominik Wadecki, wiceprezes Energ, czyli spółki matki odpowiedzialnej za całą inwestycję.
To akurat nas nie dziwi.