W Warszawie działa prężnie podziemie gastronomiczne i klubowe. Przedsiębiorcy z tych branż przeszli do konspiracji antypisowskiej

Konspiracja antypisowska.

Zamykanie przez rząd PiS restauracji i klubów/pubów na podstawie rozporządzenia jest nielegalne. W styczniu restauratorzy próbowali otwartego buntu.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Otwierali lokale jawnie. Bezprawne szykany policji i sanepidy okazały się jednak skuteczne. Teraz mamy do czynienia ze zorganizowanym nieposłuszeństwem obywatelskim.

Lokale otwierają się dla stałych klientów lub tych, których stali klienci przyprowadzili. Działają w ten sposób zwłaszcza te lokale, które mają więcej niż jedną salę i to nie widoczną z ulicy.

-Całe miasto działa w podziemiu, tylko kilku najbardziej zadziornych walczy oficjalnie z policją. Jak na przykład lokal PiwPaw, gdzie co chwila interweniuje policja – opowiada jeden z restauratorów.

Przedsiębiorcy gastronomiczni uważają, że władza PiS ich atakuje z pobudek politycznych. Bo właściciele lokali w stolicy to albo liberałowie, albo zwolennicy Konfederacji.

Zwolenników PiS w tej grupie nie ma wcale.

Wizyty w restauracjach i klubach, które działają w podziemiu wymagają posiadania rekomendacji. Nie można przyjść “z ulicy”. Trzeba umówić się wcześniej na komunikatorze i zarezerwować stolik.

Po raz kolejny okazuje się, że Polak potrafi i z okupantem z PiS poradzi sobie tak samo jak okupantem niemieckim czy sowieckim.