Krętacz z IPN. Tak Cenckiewicz fałszował życiorysy wrogów PiS

Sławomir Cenckiewicz
Sławomir Cenckiewicz

Towarzysz szmaciak.

Sławomir Cenckiewicz od lat lansowany był na czołowego historyka Instytutu Pamięci Narodowej. Dziennikarzom nie przeszkadzało, że historyk notorycznie kłamie i fałszuje życiorysy niewygodnych dla PiS osób.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Pierwszym przypadkiem był dziennikarz Jan Fijor. Cenckiewicz „zlustrował go” rękami swojego podopiecznego – Daniela Wicentego.

Fijor, prawicowy dziennikarz i wydawca, podpadł PiS i IPN ujawnieniem afery, iż Instytut utracił oryginalne dokumenty dowodzące zbrodni niemieckich w Polsce. W odwecie ukazał się artykuł, jakoby Fijor donosił SB jako agent o pseudonimie „Bereta”.

Publikacja wywołała spore zamieszanie, a dziennikarz pozwał autora. W publikacji zatajono bowiem, iż Fijor był zarejestrowany, ale wprost drwił z SB, wyłudzając paszporty i ośmieszając komunistyczne władze za granicą.

W aktach Fijora znajduje się nawet pismo najbliższego współpracownika gen. Czesława Kiszczaka, gen. Zenona Płatka, który domagał się wyrzucenia Fijora z sieci agenturalnej, gdyż dziennikarz wykorzystuje rejestrację i paszporty do szkalowania PRL za granicami kraju.

Te fakty jednak zatajono, a z dziennikarza, który drwił z SB i PZPR zrobiono donosiciela. Szybko jednak okazało się, że prawdziwy autor stoi w cieniu.

Gdy dziennikarze „Kontestacji” zwrócili się o komentarz Cenckiewicz zapewniał, że nic nie wie o sprawie. – Ja się tym nie zajmowałem – zarzekał się w rozmowie z mediami Cenckiewicz.

Gdy jednak inni dziennikarze otrzymali akta Fijora okazało się, że to właśnie Cenckiewicz dostał je jako pierwszy i rękami swojego podopiecznego spłodził pomawiający dziennikarza artykuł.

To był jednak dopiero początek skandali z udziałem Cenckiewicza. W kolejnych latach od historyka odcięli się jego przyjaciele, a byli współpracownicy publicznie zarzucali mu manipulowanie faktami na niekorzyść ofiar jego publikacji.

Tak było np. w trakcie lustracji prof. Witolda Kieżuna. – Zajmuję się tą sprawą kilkanaście lat zawodowo, ale tak złego i tendencyjnego tekstu jeszcze nie widziałem (…) Ten tekst zawiera mnóstwo błędów rzeczowych, przypisuje się mu czyny i myśli, które nie miały z nim nic wspólnego. Moim zdaniem to celowo zaplanowane działanie – krytykował publikacje Cenckiewicza dr Piotr Gontarczyk, niegdyś bliski przyjaciel historyka.

W kolejnych latach Cenckiewicz brał na celownik m.in. znienawidzonego przez PiS prezesa Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej. Cenckiewicz zarzucił prof. Leszkowi Żukowskiemu współpracę z SB.

Jakież musiało być zdziwienie, gdy po pozwie wytoczonym Cenckiewiczowi przez profesora… cyngiel PiS wyparł się wyparł się swoich oszczerstw.

Kolorytowi sprawie dodaje fakt, że dziadek lustratora z PiS – oficer UB i SB Mieczysław Cenckiewicz w trakcie służby był karany m.in. za fałszowanie dokumentów (czego się wypierał). Widać Cenckiewicz odziedziczył po dziadku nie tylko miłość do partii.

Cenckiewicz również od lat zapowiada różne publikacje… które nigdy się nie ukazują. Tak było w przypadku książki o aferze FOZZ.

Gdy „Newsweek” przypomniał związki sprawy FOZZ z Porozumieniem Centrum Jarosława Kaczyńskiego, Cenckiewicz zapewniał, że zna tę sprawie lepiej niż ktokolwiek inny a Kaczyński nie ma z tym nic wspólnego.

Książka Cenckiewicz, która miała być hołdem dla inspektora Najwyższej Izby Kontroli Michała Falzmanna, została ukończona już w 2011 roku. Wówczas to kilka osób otrzymało gotowe egzemplarze recenzenckie.

Mimo hucznych zapowiedzi premiera książki się nie odbyła. Zaczęto ją przesuwać na kolejne terminy, aż w końcu o niej zapomniano, a sam Cenckiewicz zamilkł.

– Mam rozgrzebaną od lat i nie mogę z braku czasu dokończyć – zapewniał w czerwcu 2015 roku Cenckiewicz na łamach portalu Prawy.pl. – Na razie nie (mam – red.) czasu i sił brakuje – wyjaśniał fanom na Twitterze.

O tym, że książka była gotowa wskazują chociażby nieostrożne wpisy Cenckiewicza, który opublikował na Twitterze wydrukowany egzemplarz książki po składzie.

https://twitter.com/Cenckiewicz/status/1017470468314497024?s=20

Tłumaczenia te i nagła rezygnacja z publikacji gotowej książki nie przekonują znajomych historyka. Uważają, że został przekonany do niepublikowania książki. – Sławek jest kryształowo uczciwy, ale zdał sobie sprawę, że nie stać go na wydanie takiej książki. Ścigano by go za nią do końca życia – mówi jeden z czytających rękopis. Kategorycznie odrzuca pomówienia, jakoby pryncypialny historyk mógł się dogadać z bohaterami swojej książki. – Każdy jednak zna swoje ograniczenia – mówi. – opisywała sprawę „Gazeta Finansowa”.

Cenckiewicz ukrywał również przypadek gen. Michała Janiszewskiego. Bliski PiS komunista został “wygumokowany” z książki o wpływach sowietów w LWP. – A przecież Janiszewski był jednym z głównych pośredników Moskwy – zauważył opozycjonista z czasów PRL Krzysztof Król.