Dlaczego za tragiczną śmierć majora ABW, szef pisowskiej bezpieki Mariusz Kamiński powinien stracić stanowisko

Kamiński

Tragiczna sytuacja w służbach. 

Po zwycięskich wyborach parlamentarnych w 2015 r. PiS min przejął służby specjalne twierdząc, że stawia na nową, wyższą, jakość merytoryczną i rzetelność. Polskie służby specjalne miały być unowocześnione, lepiej wyposażone i zarządzane przez wysoko kwalifikowaną wyselekcjonowaną kadrę – pisze dla portalu sluzbspecjalne.com oficer jednej ze służb.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Miało być lepiej, ale jak wynika z ostatnich doświadczeń, lepiej już było i za tej kadencji już lepiej nie będzie.

Koordynatorem wyznaczono Mariusza kamińskiego, który w zamyśle Jarosława Kaczyńskiego miał usprawnić służby i zrobić z nich sprawne narzędzie kontroli wewnętrznej i zewnętrznej oraz egzekwowania przestrzegania prawa.

Niestety już za komuny było wiadomo, że wszelkie wieloletnie plany miały małe szanse powodzenia, chociaż stale były korygowane.

Plany dotyczące uzdrowienia służb z chwilą wyznaczenia na szefa człowieka z ukrytymi słabościami jak Mariusz Kamiński (wiedza o jego problemie alkoholowym jest powszechna) skazane były na porażkę.

Szanse na to, aby coś osiągnąć pozytywnego zaprzepaszczono już na początku nominując do służb ludzi według klucza towarzyskiego, a nie kompetencji.

Były „stuki”, czyli w żargonie ludzi służb był miłośnik darmowego paliwa służbowego, który za poprzedniej władzy kradł je w dużych ilościach (dostał ksywę „Nafciarz”), byli nawet kolesie mający epizody napadów z bronią w ręku (pod wpływem alkoholu).

Wymienione czarne charaktery zapoczątkowały rozpad i degrengoladę już na początku. Trwa ona do dziś. Wszystkich szefów służb dziś wymieniono dając w ich miejsce miernych, ale wiernych wykonawców woli Mariusza Kamińskiego.

Gdy któryś z nominatów partyjnych zbyt się kompromitował (co miało odzwierciedlenie w specjalnym raporcie), to zaraz wypisywano mu dokument ściągający go do centrali czy do jednej z delegatur i dając kolejną sygnaturę.

Efekty był taki, że jeden ze „stuków” został nawet szefem służby, a „Nafciarz” piastuje wysokie stanowisko w ABW i ma się dobrze.

Ciekawe, że karierę robią dziś u Kamińskiego funkcjonariusze, którzy w czasach rządu PO-PSL zwalczali organizacje prawicowe, wysyłający obserwacje na Marsze Niepodległości czy Miesięcznice Smoleńskie,

Niektórym z nich załatwiono wysokopłatne fuchy w spółkach skarbu państwa.

Rozpoczęto rozbudowę służb otwierając szeroko bramy dla kandydatów do służby pod warunkiem posiadania właściwych koneksji rodzinnych lub towarzyskich.

Uprzywilejowana kasta nowo przyjmowanych „plecaków”, wcześniej często życiowych nieudaczników, rozpanoszyła się po służbach zajmując w sposób nieuzasadniony merytorycznie stanowiska służbowe wymagające wysokich kompetencji.

Czasami trzeba było powtarzać badania na poligrafie czy testy, aby przepchnąć takiego delikwenta, ale skoro miał geny geniuszu, to trzeba było dać mu szansę. Brak fachowego przygotowania tuszowano błyskawicznymi awansami, z mianowaniem na wyższe stanowiska służbowe czy odznaczeniami.

W istocie doszło, że „flepy” jak ich określano żargonowo zostawały funkcjonariuszami i osiągały dyrektorskie stanowiska służbowe oraz stopnie oficerów starszych w okresie, który powinien stanowić dla nich służbę przygotowawczą weryfikującą przydatność do służby!

Taki sposób zarządzania spowodował u nich jedynie poczucie bezkarności i przeświadczenie o własnej nieomylności, a jednocześnie ślepe posłuszeństwo wobec Mariusza Kamińskiego lub jego podnóżków.

Obawiam się, że to właśnie brak właściwej wiedzy merytorycznej o zarządzaniu, doprowadził do ostatniej tragedii w ABW – śmierci funkcjonariusza, bo nie potrafiono w odpowiedni sposób temu przeciwdziałać.

Nie wiem, czy skuteczna próba samobójcza była wynikiem atmosfery w służbie i wynikała z zaszczucia przez psychopatycznych zwierzchników czy też było to z innych powodów np. zdrowotnych? Fakt jest taki, że nie zdiagnozowano problemu.

Zginął człowiek młody, z doświadczeniem i perspektywami rozwoju przy fachowym, kompetentnym zarządzaniu.

Ten wypadek nie powinien się wydarzyć wszak kandydaci byli selekcjonowani i badani w tym na zachowania w sytuacjach stresowych.

Dlatego ten wypadek powinna skontrolować merytoryczna komisja, ale już nie w tej kadencji Sejmu.

Wszystkich funkcjonariuszy posiadających wiedzę na temat okoliczności tego wypadku proszę, aby dla dobra naszego kraju, dla dobra służb specjalnych ujawnili wszelką wiedzę na temat ewentualnych nieprawidłowości, ale dopiero wtedy, gdy będzie szansa skutecznej walki z rozprzestrzeniającą się patologię.

Służby Specjalne mają chronić cały naród, cały kraj a nie tylko uprzywilejowaną kastę ludzi czasowo posiadających władzę w Polsce. A Inspektorat ABW ma dbać o zabezpieczenie konkretnej służby specjalnej, a nie pilnować obłudnej reputacji degeneratów na stanowiskach decyzyjnych.

Pamiętając o zmarłym powiedzmy STOP niekompetencji i rozliczmy winnych upadku polskich służb.

źródło: sluzbyspecjalne.com