Inflacja szaleje, a PiS brnie dalej. Dr Malinowski: Rządowe drukarki pracują bez wytchnienia

Płoną oszczędności Polaków.

Szaleństwo PiS sprowadziło na Polskę galopującą inflację. Ceny rosną jak szalone, a zawartość naszych portfeli wyparowuje.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Rząd nic sobie z tego nie robi. Były wicepremier Jerzy Hausner ostrzega, że to dopiero początek problemów.

„Mamy prawie 5-proc. inflację, a po stronie tych, którzy odpowiadają za wartość pieniądza, nie ma żadnego działania. Ten pożar nie jest gaszony w żaden sposób. (…) Inflacja uderza najmocniej w najsłabszych. Pewne grupy społeczne, które rząd rzekomo chce faworyzować, de facto ta polityka defaworyzuje. (…) Odporność na inflację (…) najmniejsza jest u osób najuboższych i tych, które utrzymują się ze stałych wypłat, zwłaszcza świadczeń” – ostrzegł profesor.

– „Fiskus nas skubie i skubie”, mimo że na rynku jest coraz więcej pieniędzy. Rządowe drukarki pracują bowiem bez wytchnienia. Napływ pieniądza powoduje, że doraźne skutki inflacji mogą być całkiem przyjemne. W portfelach mamy więcej grosza, gospodarka się kręci, a rozmaite statystyczne słupki – zwłaszcza popularności – pną się w górę. Wiele dzięki temu można ugrać. Problem w tym, że kiedyś i gdzieś ktoś będzie musiał pokryć rachunek, wystawiony w tak niefrasobliwy sposób – przyznaje dr Andrzej Malinowski.

„Jasne jest, że po powstrzymaniu się od drukowania pieniędzy wzrost gospodarczy [siądzie]. Im później to zrobimy, tym bańka pęknie z większym hukiem” – podkreśla prof. Hausner.

Według dr. Malinowskiego rząd PiS dało się zwieść „nowej teorii monetarną”. – To ona powoduje, że „ekonomiści są dzisiaj hurraoptymistami”. Stali się zwolennikami wzrostu tworzonego przez konsumpcję. To oznacza rosnący w sposób nieumiarkowany dług publiczny. Nie jest on jednak problemem, bo papiery rządowe wykupują banki centralne… (…)Teoria ta w swej w istocie jest ekonomicznym odpowiednikiem kamienia filozoficznego, którego daremnie szukano przez wieki. Miał on zamieniać ołów w złoto. Dziś jest nim dług, który w równie tajemny sposób ma kreować dobrobyt i rozwój. Czym to się skończy? (…) Nieśmiertelny w pewnych kręgach ekonomistów towarzysz Lenin miał powiedzieć, że nie ma lepszego, bardziej subtelnego i pewniejszego sposobu niszczenia podstaw funkcjonowania społeczeństwa od psucia pieniądza – dodaje ekonomista.

Źródło: Rzeczpospolita