Mocna analiza znanego blogera. “Rynek mediów czeka trzęsienie ziemi. Wielowątkowe śledztwa służb specjalnych państwa odkryją powiązania świata mediów z politykami PiS, być może pojawią się wątki agenturalne i finansowe”

Rachunek za rządy PiS.

Popularny na Twitterze bloger Tomasz Wiejski napisał ważny tekst o tzw. symetrystach. Dziennikarzach i publicystach starających sie “z umiarem” krytykować PiS i zachowywać równy dystans do opozycji.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


W prosty sposób wyjaśnił dlaczego to działanie przynajmniej głupie.

“Równy stosunek do sensu i nonsensu jest bezsensem* — symetryzm, czyli relatywizm zła.

Siadając do pisania tego tekstu zrobiłem sobie dwie kawy, jedną z cukrem, drugą bez — tak, aby było symetrycznie. Nie lubię gorzkiej kawy, ale przecież trzeba jej dać szansę, jako stronie sporu, prawda?

Nie będąc dziennikarzem, zależnym od reakcji wydawców i środowiska zawodowego, mogę kształtować moje opinie wedle uznania, nazywać istotę rzeczy po imieniu, a nawet ją opublikować, nie pytając nikogo o zgodę i nie martwiąc się, że przeczytam gdzieś na Twitterze “Tomku, bardzo się tobie dziwię” albo “Tomku, chyba tego nie przemyślałeś”. Owszem, przemyślałem, dlatego piszę ten tekst i nic wam do tego.

Obserwując od dobrych 25 lat scenę publicystyki politycznej przyjmowałem rolę czytelnika-odbiorcy, zachłystując się intelektualnymi wirażami mistrzów pióra, dzisiaj klawiatury. Gazeta Wyborcza, Newsweek, Wprost, Polityka i wiele innych tytułów, które pochłaniałem podczas sobotnich nasiadówek gazetowych, kształtowały mój światopogląd.

Mniej więcej w 2014 r. rozpocząłem swoją przygodę ze społecznościowym medium Twitter. Medium o potężnym zasięgu i równie potężnej sile społecznego rażenia i oddziaływania. Tam swoje złote myśli i celne puenty publikowali najlepsi dziennikarze Rzeczypospolitej, a ja, maluczki, mogłem wchodzić z nimi w interakcje, ciesząc się, że w swojej łaskawości polubili mój komentarz.

Patrząc jednak z perspektywy czasu, polska scena polityczna do 2015 roku była powtarzającym się wzorcem behawioralnym, w którym zmieniały się tylko nazwiska kolejnych politykierów. Skala i rodzaj gatunkowy afer był mniej więcej wyrównany, większość formacji politycznych realizowała się w formule “A teraz k…a my!”.

Nepotyzm, załatwianie intratnych zleceń, ustawianie przetargów, polityczna korupcja — nic zaskakującego, przewidywalnie. Wówczas narodził się w środowisku dziennikarskim symetryzm, który był odpowiedzią na ogólną i wszechobecną degrengoladę moralną i etyczną klasy politycznej.

W większości dziennikarze byli ludźmi wykształconymi, piszę byli, bo dzisiaj środowisko dziennikarskie, to zlepek przypadkowych ludzi, którzy za określoną kwotę, być może z pomocą ghost-writerów, klecą swoje teksty, które możemy przeczytać na czołowych polskich portalach informacyjnych.

Część z nich podobno nie ma nawet zdanego egzaminu maturalnego, co nie przeszkadza im publikować w poważnych periodykach, np. w gazecie “Rzeczpospolita”.

Gdy partia Prawo i Sprawiedliwość doszła do władzy w Polsce, naiwny Suweren uwierzył w ich populistyczne hasła, popłynęła rzeka pieniędzy dla elektoratu, gros ludzi grzmiało, że to populizm, życie na kredyt i buduje nam się dyktaturę. W odpowiedzi na te obawy znani publicyści pisali/mówili: „Chcę dać A. Dudzie minimalny kredyt zaufania”, “Nie straszcie PiS’em”(M. Meller), „Czasy nie są nadzwyczajne” (J. Kunert), „Kaczyński to mimo wszystko demokrata” (J. Żakowski), „PiS powinien dostać kredyt zaufania” (M. Szułdrzyński), „A pan uważa, że Polska zmierza do autorytaryzmu?” (K. Piasecki). Zawsze i wszędzie podkreślali, że są dziennikarzami niezależnymi, którzy “patrzą władzy na ręce” — tak bardzo skupili się na rękach, że nie zauważyli, jak się gęby zmieniły, a z nich wyszła kloaka bezczelnych kłamstw, którą w swojej głupocie zaczęli relatywizować.

Skąd u nich ta naiwność, czy nawet głupota? Z przeświadczenia, że kolejna ekipa rządząca będzie zachowywać się, jak poprzednie, więc spokojnie można komentować sytuację polityczną w ten sam, co poprzednio sposób.

Nie przyszło im do głów, że oto Polską zacznie rządzić zorganizowana grupa politykierów, która na ewidentnych kłamstwach i oszustwach zacznie budować swój wizerunek i zwyczajnie, prostacko…kraść. Symetryści (już nie dziennikarze) pozbawieni autorefleksji, za to przepełnieni poczuciem wyjątkowości zaczęli relatywizować rozlewające się po Polsce zło.

Zorientowawszy się dzisiaj, że przez 6 lat świadomie/nieświadomie pomagali budować autorytarny reżim Jarosława Kaczyńskiego, przyjmują pozy ludowych trybunów, wzywają do opamiętania i karcą władzę, ale…ostrożnie, bo z czegoś żyć przecież muszą.

A teraz trochę głupio przeczyć samym sobie. Jedni kasują Twitty, inni wymyślają erystyczne wygibasy próbując nam wmówić, że jesteśmy debilami, którzy nie zrozumieli ich myśli przewodniej.

Ich współodpowiedzialność moralna za upadek polskiej demokracji jest bezdyskusyjna. To oni, nikt inny, wmówili ludziom, że kłamcy, oszuści i pospolici złodzieje są “stroną sporu politycznego”, jednocześnie rozkręcając onegdaj “Aferę Taśmową”, która zniszczyła rząd Donalda Tuska — w imię pokrętnie rozumianego obiektywizmu dziennikarskiego, równie pokrętnej solidarności zawodowej. Media mają być IV władzą? Na pewno nie nade mną.

Dzisiaj liczą na to, że po upadku rządów Prawa i Sprawiedliwości odetchną z ulgą, przyjmą ponownie pozy niezależnych demiurgów rzeczywistości, będą nam dalej “wyjaśniać świat” i karcić na Twitterze krnąbrnych “followersów”.

Jednak liczenie nie jest ich mocną stroną. Wydawcy/właściciele mediów żyją nie z głoszenia prawdy, a z pieniędzy z rynku reklamowego. Symetryści są tylko i wyłącznie narzędziami do napędzania koniunktury, nikim więcej. Gdy ich obecność w mediach powoduje spadek przychodów, znikają — niektórzy pojawiają się w innym medium, niektórzy muszą szukać pracy biegunowo odległej od ich oczekiwań i ambicji.

Rynek mediów czeka trzęsienie ziemi. Wielowątkowe śledztwa służb specjalnych państwa odkryją powiązania świata mediów z politykami Prawa i Sprawiedliwości, być może pojawią się wątki agenturalne i finansowe. Wydawcy zdają sobie z tego sprawę i bez skrupułów pozbędą się wszystkich tych, którzy reklamodawców odstraszą, bo będą kojarzeni w negatywny sposób. Tu bez nazwisk, bo w stół uderzyłem, nożyce same się odezwą.

To, co mnie mocno w nich odraża, to ich (już żurnalistów, nie dziennikarzy) niebywała bezczelność i arogancja wobec ludzi. Twitter jest takim wzorcowym medium, gdzie żurnaliści szukając tzw zasięgów (by być czytanymi), chwytają się różnych erystycznych trików, a przyłapani na kłamstwach i manipulacjach z reguły blokują niepokornych, ignorują, choć najczęściej próbują wyśmiać i zawstydzić stosując zawsze ten sam tekst: “A czytałeś w ogóle artykuł?”, czy chcąc zdeprecjonować kogoś określają go słowami-wytrychami “hejterem” albo “trollem”.

Intelektualna miałkość żurnalistów wynika wprost z ich ignorancji — przez długie lata, o czym pisałem na początku, przykładali sprawdzony szablon myślowy, dopisywali tylko odpowiednie nazwisko i rzesza czytelników zawodziła w ekstatycznym uwielbieniu swoich mentorów. Dzisiaj Polska jest już inna, zniszczona, upodlona, stała się krajem odwróconych wartości, skłócona ze wszystkimi. Krajem, w którym ordynarne kłamstwo żurnaliści przedstawiają, jako punkt widzenia, a prawda jest pojęciem względnym.

Media nie zdały egzaminu, obiektywizm dziennikarski wypaczono, łamy portali zalała fala manipulacji, clickbait’ów, byleby i za wszelką cenę (sic!) przyciągnąć czytelników i zarabiać pieniądze. Nie wykonują społecznej misji, nie głoszą prawdy obiektywnej, jeśli jej głoszenie nie przyniesie im korzyści.

Tomasz Wiejski

(W tekście skorzystałem z cytatów wymienionych z nazwiska dziennikarzy, które znalazł i przytoczył na Twitterze Przemysław Szubartowicz).

*Leszek Balcerowicz (dziękuję). “

Źródło: medium.com