Zagraniczne demokracje mają dość polskiego “kieszonkowego Putina”. To one stoją za ujawnianiem kompromitujących maili władzy [Analiza]

Demontaż dyktatury ciemniaków. 

Popularny na Twitterze bloger Tomasz Wiejski opublikował analizę wycieków maili ludzi Jarosława Kaczyńskiego: Michała Dworczyka i ostatnio Jarosława Brudzińskiego.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


„Większość z was wie, co to jest Matrioszka. Tradycyjna rosyjska zabawka, złożona z drewnianych, wydrążonych w środku lalek, włożonych jedna w drugą. Taki też jest schemat działania rosyjskich służb wywiadu wojskowego (GRU), którego agenturalna działalność w Polsce jest od wielu lat bardzo aktywna.

Wielu dziennikarzy śledczych (Tomasz Piątek, Klementyna Suchanow), biją na alarm, że Polska jest infiltrowana przez kremlowskie służby i dosłownie przez nie kontrolowana, a gros przedstawicieli klasy rządzącej i służb specjalnych państwa polskiego wręcz z nimi współpracuje.

GRU nie należy do zbyt finezyjnych służb wywiadowczych, działa topornie i otwiera puszki sardynek siekierą. Nie należy jednak ich lekceważyć, gdyż posiadane prze nich zasoby finansowe i szeroka siatka agentury powodują, że potrafią być skuteczni, czego przykładem była prezydentura Donalda Trumpa, czy próby zdestabilizowania wyborów w Mołdawii.

Modus operandi jest oparty na polaryzacji określonych grup społecznych, co skutkuje początkowo wzajemną niechęcią, aby w końcu doprowadzić do otwartego konfliktu, wojny domowej. Bynajmniej, nikt nie chce nas podbijać i okupować, wystarczy, że jesteśmy wewnętrznie rozbici i realizujemy interesy Kremla w bezpośredni, czy pośredni sposób.

A głównym celem Kremla jest osłabienie Unii Europejskiej. Polska, która za rządów Donalda Tuska była jednym z pierwszoligowych graczy UE, za rządów Jarosława Kaczyńskiego straciła praktycznie jakiekolwiek znaczenie na arenie międzynarodowej.

Tomasz Piątek wskazuje konkretne osoby, które w jego ocenie są agentami wpływu w Polsce. Wymienia wśród nich Antoniego Macierewicza, Tadeusza Rydzyka, pojawia się też Mateusz Morawiecki i wielu innych, prominentnych działaczy Prawa i Sprawiedliwości oraz organizacji pozarządowych, na przykład Ordo Iuris.

Brak jednak twardych dowodów na ich agenturalną działalność. Oczywiście, szereg dowodów pośrednich (pobocznych) ewidentnie wskazują na finansowe powiązania z kremlowskimi służbami (vide ujawnione ostatnio przez Klementynę Suchanow dokumenty finansowe) — bezpośrednich, twardych i nie budzących jakichkolwiek wątpliwości jednak brak.

Dziennikarze nie są służbą kontrwywiadowczą i nie dysponują takimi narzędziami operacyjnymi, które są w gestii profesjonalnych służb (taka powinna być nasza SKW/AW, ale nie jest). Zatem mozolnie badają wszystkie wątki towarzysko-biznesowe, szczególnie te sprzed 20–30 lat, aby na ich podstawie móc postawić mocniejsze tezy.

Większość Polaków jednak im nie wierzy, traktuje jak przysłowiowych “szurów”, opętanych spiskowymi teoriami, mainstreamowe media traktują ich z przymrużeniem oka i zapraszają na swoje łamy, jakby byli cyrkowymi atrakcjami dla urozmaicenia ramówek. Polskie służby kontrwywiadowcze milczą, nie reagują. Dziwne, prawda?

A wszystko to zaczęło się od katastrofy pod Smoleńskiem. Tragedia, która nieoczekiwanie dała Kremlowi niepowtarzalną okazję do rozpętania w Polsce wojny domowej.

Umiejętnie wprowadzono do przekazu medialnego słowo-klucz “zamach”. Zaczęto mnożyć kolejne teorie spiskowe, niektóre tak absurdalne, że ówcześni gimnazjaliści byli nawet pod wrażeniem. Pamiętam ten sobotni poranek, gdy przerażeni dziennikarze głównych mediów relacjonowali wydarzenia ze smoleńskiego lotniska, niektórzy płakali, politycy i zapraszani eksperci mnożyli tezy i hipotezy, naród się jednoczył i ściskał.

Przyglądałem się temu z pozycji wygodnego fotela i pamiętam, jak powiedziałem do żony: zobaczysz, nie minie parę dni, a Kaczyński oznajmi światu “brata mi zabili!”. Tak też się stało. Po paru tygodniach pojawiły się w mediach pierwsze teorie spiskowe, umiejętnie podsycane przez polityków Prawa i Sprawiedliwości (Antoni Macierewicz, Jarosław Kaczyński).

Rozpoczął się szaleńczy taniec na smoleńskich trumnach i budowanie politycznego złota na ofiarach katastrofy. Dzisiaj temat się już wyczerpał, obnażono absurdy kolejnych teorii o zamachu, główni propagatorzy idei się skompromitowali i nikt już nie organizuje miesięcznic. Źródełko wyschło.

Oczywiście jest jeszcze Ewa Stankiewicz-Jorgensen, ale ją można traktować w kategoriach wybryku medialnej natury, taka “baba z brodą”, i śmieszy i straszy. Niemniej pamiętajmy, że dzięki teorii o zamachu PiS doszedł ponownie do władzy.

Na Kremlu strzelały szampany. Na Kremlu? Przecież Polska oskarżała Rosję o zamach, to skąd pomysł, że to ucieszyło Rosjan? Musicie wiedzieć, że Rosja nie przejmuje się takimi drobiazgami, jak zarzuty o zamach, czy międzynarodowe oburzenie po zajęciu Krymu.

Władimir Putin wie, że świat należny do bezczelnych chamów, a nie wrażliwych legalistów. Teoria o zamachu nie powstała w głowie Kaczyńskiego, czy Macierewicza — powstała na Kremlu i umiejętnie została Kaczyńskiemu podsunięta. Później poszło już z przysłowiowej górki.

Modus operandi GRU jest zawsze ten sam. Typują najbardziej skrajne światopoglądowo grupy społeczne, subkultury młodzieżowe, którymi łatwo manipulować. Polacy są łatwi do rozgrywania, wystarczy zagrać na ich patriotycznej wrażliwości, wzbudzić lęk wrogiem zewnętrznym, wszechobecną obcą agenturą (tu dowolnie, Rosja, Izrael, ktokolwiek).

Do tego dochodzą organizacje lewicowe, którymi rownież łatwo sterować i podsycać nienawiść jednych do drugich. Wiodącą rolę w tych operacjach pełnią media społecznościowe i media w ogóle, czego przykłady codziennie możemy obserwować na ekranach telewizorów.

Pożytecznych idiotów w tym kraju nie brakuje — szczególnie wśród dziennikarzy i aktywistów społecznych. Musicie zrozumieć, że Rosjanie chcą i bardzo im zależy na tym, aby stali się wrogiem publicznym, by dziennikarze i społeczni aktywiści podsycali wśród opinii publicznej lęk przed nimi. Ludzie w Polsce mają żyć w strachu i we wzajemnej nienawiści do siebie — w ten sposób łatwo można nimi sterować.

Schemat działania tytułowej Matrioszki polega na tym, że buduje się strukturę agentury na kolejno ukrytych w niej agentach, którzy nawet o sobie wzajemnie nie wiedzą, a niektórzy nawet nie mają świadomości, że są agentami obcego wywiadu.

Aby zobrazować zagadnienie, przyjmijmy hipotetycznie, że Matrioszką-1 jest instytucja rządowa, w niej pracuje Matrioszka-2, która przekazuje informacje Matrioszce-3, przy czym ani dwójka, ani trójka nie mają świadomości, że nieświadomie pracują dla obcego wywiadu. Matrioszka-3 przekazuje informacje Matrioszce-4, która dba o to, aby obydwie Matrioszki żyły w dobrym samopoczuciu finansowym i zawodowym. Matrioszka-4 wysyła dane do Matrioszki-5, którą jest już pierwotny adresat, czyli obcy wywiad.

Pan Tomasz Piątek, czy Pani Klementyna Suchanow doszli do Matrioszki-3 i dalej już nie pójdą, bo nie są w stanie. To oczywiście schemat mocno uproszczony, bo Matrioszek może być dowolna ilość, wedle potrzeb, ale mam nadzieję, że wyobraźnia podziałała i rozumiecie w czym rzecz.

W czerwcu 2021 roku wybucha tzw afera mailowa Michała Dworczyka. Za pośrednictwem komunikatora Telegram (twórca jest Rosjaninem, ale w Rosji nie mieszka od dawna, uciekł z niej) ktoś ujawnia korespondencję mailową Michała Dworczyka, najbliższego współpracownika Mateusza Morawieckiego.

Media oszalały z radości, bo oto ktoś wlał im do baków lotnicze paliwo i wszystkie wystartowały w dzikim wyścigu clickbait’ów, kto wymyśli chwytliwszy tytuł i zarobi na tym więcej pieniędzy.

Zdezorientowane służby rządowe zbaraniały, literlanie, nie wiedząc, co się dzieje. Jak w amoku wszczęły “postępowania wyjaśniające”, “czynności” i “zakrojone na szeroką skalę działania” — dzisiaj już milczą, upokorzone swoją własną indolencją.

Zdezorientowani byli również Rosjanie, którzy nie spodziewali się takiego obrotu spraw, nie byli w stanie ustalić kto stoi za wyciekami, więc w naturalny dla nich sposób przyjęli narrację, aby lansować teorię, że to oni stoją za wyciekiem maili Dworczyka — co oczywiście szybko podchwycono i zaczęto tę teorię lansować w mediach.

Po miesiącu od ujawnienia maili wyścig clickbait’ów w mediach stracił swój impet, agencje rządowe nie mogąc zidentyfikować sprawców wycieku rozmyły swoje śledztwa i postanowiono formalnie nie reagować, udając, że tematu po prostu nie ma.

Z “ostrożności procesowej” żaden z bohaterów maili nie zaprzecza ich autentyczności, wychodząc z założenia, że dopóki nie ma w nich nic, co byłoby skrajnie nieobyczajowe i świadczące o ich agenturalnej lub przestępczej działalności, dopóty będą milczeć.

Część mediów (dziennikarzy) czując, że na tej aferze można jeszcze zarobić trochę pieniędzy z reklam, próbuje swoich sił dalej budując narrację o“rosyjsko-białoruskich hakerach”, posuwając się nawet do wręcz dziecinnych fantasmagorii, vide artykuł Szymona Jadczaka (Wirtualna Polska) pod clickbait’owym tytułem: “To oni ujawniają maile Dworczyka. Demaskujemy kanał “Poufna Rozmowa””.

Szymon Jadczak nikogo w nim nie zdemaskował, jedynie się ośmieszył i widząc reakcję opinii publicznej, szybko artykuł zniknął z pierwszej strony portalu Wirtualna Polska (po kilku godzinach). Na analizę jego artykułu przyjdzie jeszcze czas i wrócę do tego tematu.

Kolejną osobą, która zawzięcie promuje narrację o rosyjsko -białoruskich cyberprzestępcach jest, jak sama o sobie pisze, specjalistka od dezinformacji (nomen omen)i kreowania wizerunku publicznego —Pani Anna Mierzyńska.

Mając zawodowe przygotowanie do umiejętnego budowania napięcia, za kanwę swoich tez wzięła fakt, że ujawniane maile polityków Prawa i Sprawiedliwości są prezentowane na platformach stworzonych przez Rosjan, co miałoby być koronnym dowodem na to, że za nimi stoją rosyjskie służby specjalne — trochę naciągane, ale przeciętny Polak w to uwierzył.

W jednym ze swoich artykułów na portalu Oko Press napisała, że prawdopodobnie za włamania na konta pocztowe odpowiedzialna jest rosyjska grupa hakerska “Ghost Writer”, (oznaczona kryptonimem UNC 1151, nie wiem dlaczego), która miałaby być powiązana ze służbami wywiadowczymi Federacji Rosyjskiej i brać udział, co niewykluczone, w kampanii prezydenckiej Donalda Trumpa, ujawniając maile jego konkurentki, Hilary Clinton.

Pani Mierzyńska powoływała się tutaj na ustalenia amerykańskiego portalu FireEye, który zajmuje się beletryzowaniem cyber-zagrożeń i szeroko opisuje zagadnienia z branży cyberbezpieczeństwa.

Zacznijmy może od rozszyfrowania skrótu UNC — oznacza on w nomenklaturze FireEye “Uncategorized” (nieskategoryzowany) i jest przypisywany bliżej nieokreślonym grupom hakerskim, które zajmują się uprzykrzaniem życia, włamaniami na źle zabezpieczone strony www i fora internetowe i tym podobnymi psikusami.

Faktycznymi i niebezpiecznymi grupami cyber przestępców są tzw grupy określane skrótem APT (Advanced Persistent Threat) — te grupy stanowią realne zagrożenie, zajmują się kradzieżami środków pieniężnych (phishing), również działają w ramach struktur wywiadowczych.

W 2018 roku holenderski kontrwywiad rozbił grupę oznaczoną, jako APT29 — działającą w ramach rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU. W przeciętnym odbiorcy łatwo wytworzyć wrażenie, że autorka wie, o czym pisze i faktycznie rosyjski wywiad włamał się na konta mailowe ministrów rządu Prawa i Sprawiedliwości, opublikował je, aby doprowadzić ten rząd do upadku, a nowy rząd z pewnością odciąłby ich od możliwości dalszego polaryzowania społeczeństwa — mam nadzieję, że odczytujecie absurd tej sytuacji.

Chciałbym wierzyć, że Pani Mierzyńska kieruje się li tylko osobistą chęcią promocji swojej osoby i oferowanych usług marketingu politycznego, a nie realizuje czyjejś ukrytej agendy. Koniec końców brak jest jakichkolwiek faktycznych i realnych poszlak, aby przypisywać wyciek maili Dworczyka rosyjskim służbom.

Skoro nie Rosjanie, to kto? Rzymianie mawiali, że tam wina, gdzie korzyść. Ujawnienie maili ministrów PiS nie rozpatruję w kategoriach winy, bo choć oczywiście włamanie do czyjeś skrzynki mailowej jest przestępstwem, to ujawnienie przestępstwa poprzez włamanie do skrzynki mailowej uznałbym za działanie w stanie wyższej konieczności i uzasadnione.

Niemniej do włamania nie doszło, bo nie można się włamać do skrzynki poczty elektronicznej — można za to pozyskać do niej hasło i zwyczajnie się do niej zalogować, następnie skopiować całą jej zawartość i cyklicznie ujawniać, co właśnie ma miejsce. Omówiwszy już kwestię winy, przejdźmy do korzyści.

Kto zatem zyskuje na ujawnianiu tych maili? Wszyscy ci, dla których wizja państwa rządzonego przez reżim Jarosława Kaczyńskiego jest nie do przyjęcia.

Teza, że był to ktoś z otoczenia Michała Dworczyka upadła wczoraj, gdy ujawniono maila ze skrzynki pocztowej Joachima Brudzińskiego (również na WP), a jestem wręcz pewien, że to nie jedyna skrzynka poczty elektronicznej, do której uzyskano dostęp i ją skopiowano.

Jeżeli ustaliliśmy już, że finalną korzyść z upadku rządu PiS uzyskujemy my wszyscy, to widocznie jest ktoś, kto dysponuje wystarczającymi możliwościami operacyjnymi, by regularnie infiltrować środowisko ludzi władzy. Nie bez związku z tym pozostaje samobójcza szarża szalonej husarii na amerykańską firmę Discovery, która jest faktycznym właścicielem grupy stacji TVN.

Wróćmy tutaj do momentu, w którym Joe Biden zostaje wybrany na 46 prezydenta Stanów Zjednoczonych, gdy cały świat mu gratuluje pokonania niezrównoważonego psychicznie satrapy Donalda Trumpa, Andrzej Duda pełniący funkcję prezydenta RP, ostentacyjnie unika złożeniu jemu gratulacji.

W sferze dyplomatycznej, to oczywisty afront i manifestacja niechęci — w sumie się Andrzejowi Dudzie nie dziwię, bo serwilistycznie ściskał dłonie Donalda Trumpa i próbował się z nim fraternizować przy jego prezydenckim biurku, a teraz miałby gratulować Joe Bidenowi?

Pisząc krótko, Joe Biden zwyczajnie nie lubi Kaczyńskiego i ludzi jego reżimu. Myślę, że nawet nimi pogardza, czego dał wyraz zezwalając na zrobienie zdjęcia z Andrzejem Dudą…pod windą. Andrzej Duda najwidoczniej nie zrozumiał aluzji i wydawało mu się, że oto osiągnął szczyt swoich możliwości w polityce zagranicznej.

Kolejne tygodnie przynosiły co raz jaskrawsze sygnały ze strony administracji Białego Domu, że Polska pod rządami Prawa i Sprawiedliwości nie wpisuje się w politykę zagraniczną Joe Bidena i zostaliśmy z niej permanentnie wykluczeni.

Agencje wywiadowcze państw Europy Zachodniej współpracują ze sobą dość ściśle, dzieląc się (ze wzajemnością) swoimi doświadczeniami i informacjami z amerykańską CIA i izraelskim Mossad.

Amerykanie po 1945 roku, mając realny wpływ na budowanie nowego niemieckiego bytu państwowego zadbali, aby służby wywiadowcze Niemiec (BND) były pod ich kontrolą. O ile dzisiaj są już samodzielną strukturą, to ścisła współpraca z CIA nie jest tajemnicą.

Dotknięci stygmatem nazistowskiej przeszłości są również pomocnym ramieniem dla interesów izraelskich. Dzisiaj CIA, Mossad i BND wspólnie działają, aby chronić Europę przed ekspansją Kremla na kraje Europy Wschodniej.

Okres rządów Donalda Trumpa mocno tę wspólnotę osłabił, ale Joe Biden przywrócił ją do dawnych relacji. Owocem tej współpracy mogą być zakrojone na szeroką skalę działania prewencyjne, powstrzymujące dalsze destabilizowanie struktur Unii Europejskiej przez Kreml, a które przybrały na sile wraz z rozpoczęciem prezydentury Trumpa.

Czy ujawnianie maili ludzi Kaczyńskiego, to dzieło wywiadów USA, RFN i Izraela? W mojej ocenie wszystko na to wskazuje.

To zbyt finezyjne dzieło, aby przypisać je zranionej kochance, wkurzonemu asystentowi społecznemu, czy tajemniczym rosyjsko-białoruskim hakerom. A to dopiero początek odzyskiwania Polski, jako amerykańskiej strefy wpływów. Bo, nie oszukujmy się, jesteśmy strefą wpływów — byliśmy amerykańską, dzisiaj rosyjską. Amerykanie nie lubią przegrywać.

Tomasz Wiejski”

źródło: medium.com