“Tak się rozmawia z USA w sprawie ‘mienia żydowskiego.” Sikorski pokazuje czym się różni profesjonalna dyplomacja od dyplomatołków z PiS

Niekompetentni i nieskuteczni. 

Były marszałek Sejmu i wieloletni szef polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych zamieścił na Twitterze fragment swojej książki pokazujący jak w 2011 r. będąc ministrem zareagował na wsparcie roszczeń organizacji żydowskich przez dyplomację USA.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


” Już podczas swej pierwszej podróży do Polski jako sekretarz stanu Hillary Clinton dała znać poprzez swojego ambasadora, że będzie chciała poruszyć potrzebę uchwalenia ustawy restytucyjnej.

Sprawa jest skomplikowana, bo z jednej strony Polska rzeczywiście – w odróżnieniu od większości państw regionu – nie uchwaliła takiej ustawy w odniesieniu do mienia prywatnego. A raczej uchwaliła, za rządów AWS, ale prezydent Aleksander Kwaśniewski ją zawetował. Z drugiej strony własność prywatna nie była ani żydowska, ani aryjska, bo polskie księgi wieczyste i sądy nie stosują takich kategorii.

Natomiast prawdziwa własność żydowska – czyli mienie przedwojennych żydowskich związków wyznaniowych – została szczodrze zwrócona na zasadach podobnych co kościołom chrześcijańskim. Temat jest szeroki i nie starczyłoby nań osobnej książki.

Uważałem wtedy – i ostatnie kontrowersje jeszcze mnie w tym utwierdziły – że sprawy powinny być rozpatrywane przez sądy, które dokonują elementarnej weryfikacji dokumentów spadkowych. Niedostatecznie, jak się dowiedzieliśmy, i jest to pole do nadużyć. Ale wyobraźmy sobie, jak bardzo by się ono poszerzyło, gdyby decyzje należały tylko do urzędników. Nie zdziwiłem się, że ostatnio entuzjazm wobec uchwalenia ustawy restytucyjnej wyhamował.

Uważałem też, że akurat USA są ostatnim krajem, który powinien się w tej sprawie wypowiadać. Kazałem odgrzebać z archiwum MSZ oryginał umowy indemnizacyjnej, na której podstawie Stany Zjednoczone już w latach 60. otrzymały spore jak na ówczesne możliwości Polski kwoty – kilkadziesiąt milionów dolarów.

Przejrzałem tekst i w duchu podziękowałem gomułkowskim dyplomatom. Umowa stwierdzała, że odtąd wszelkie roszczenia majątkowe obywateli USA wobec Polski powinny być kierowane do rządu Stanów Zjednoczonych, a ten uznaje sprawę za zamkniętą i zobowiązuje się do tego, że już nigdy nie poruszy sprawy w stosunkach dwustronnych.

Aby stronie amerykańskiej uświadomić kategoryczność naszego stanowiska, powiedziałem w wywiadzie radiowym w poranek przylotu Clinton, że „jeśli Stany Zjednoczone chciały coś zrobić dla polskich Żydów, to właściwym momentem był okres 1943–1944, gdy większość z nich jeszcze żyła i gdy Polska, głosem Jana Karskiego, o to błagała”.

Hillary doniesiono o moich słowach i tym razem temat się nie pojawił, ale nie zniknął. Wypłynął ponownie podczas jednej z moich wizyt w Waszyngtonie. Podczas formalnych rozmów obu delegacji w Departamencie Stanu Hillary Clinton zapytała:

„Austria wypłaciła Żydom odszkodowania, a wy nie możecie?”.
Usłyszawszy, że nasz sojusznik uważa Polskę za kraj, który miał podczas drugiej wojny światowej podobny status co ojczyzna Adolfa Hitlera, zareagowałem bardzo stanowczo:
„Pani minister, w czyim imieniu formułuje pani ten postulat? Bo jeśli chodzi o obywateli pani kraju, to dawno ich spłaciliśmy”.

Wszyscy w pokoju zamarli, a w powietrzu zawisła awantura. Ale Clinton się zmieszała i zmieniła temat. Sekretarz Stanu USA w tym momencie uznała, że stosunki z Polską, oraz ze mną osobiście, są ważniejsze niż lobbyści, którzy niewątpliwie podrzucili jej to skandaliczne porównanie. A więc potyczkę wygraliśmy.

A po moim powrocie do kraju z inicjatywy MSZ powstała strona propertyrestitution.pl z raportami od wojewodów i szczegółowymi informacjami o tym, jak szczodra Polska do tej pory była w przywracaniu mienia swoim obywatelom.

Myślę, że nigdy przedtem ani potem polski minister spraw zagranicznych nie mówił ze swoim amerykańskim odpowiednikiem tak dobitnie. Niektórym podwładnym sekretarz stanu mogło się to nie spodobać, ale u samych decydentów budziło szacunek.

A było tak dlatego, że mówiłem, opierając się na mocnej podstawie prawnej i politycznej, dzięki mrówczej pracy MSZ w archiwach i w kontekście świetnej reputacji Polski oraz naszych dobrych stosunków na innych polach. Konfrontacja, która w innych czasach mogła doprowadzić do poważnego kryzysu w stosunkach polsko-amerykańskich, pozostała nieznana dla opinii publicznej.

Ba, to raczej strona amerykańska uznała, że popełniła błąd, i miłymi symbolicznymi gestami próbowała go naprawić. W kolejnych miesiącach na przyjęciach w nowej rezydencji polskiego ambasadora w Waszyngtonie pojawili się zarówno sekretarz stanu Hillary Clinton, jak i wiceprezydent Joe Biden, co cały waszyngtoński korpus dyplomatyczny odczytał jako jasny sygnał naszego awansu.

Gdy stosunki między krajami i ministrami są mocne, najtrudniejsze sprawy daje się rozwiązywać. Gdy złe, kraj słabszy musi płacić ustępstwami za sam przywilej spotkania i rozmowy.

źródło: Twitter, “Polska może być lepsza” – Radosław Sikorski, wyd. Znak 2018