Wczoraj rząd zdecydował się wystąpić do prezydenta z wnioskiem o wprowadzenie stanu wyjątkowego. Ma on trwać 30 dni i dotyczyć miejscowości położonych w pasie przygranicznym z Białorusią.
– Dzięki temu będziemy mogli lepiej zapewnić jakość szczelności naszej granicy i po prostu zapobiegać tym agresywnym działaniom, prowokacjom, które są cały czas prowadzone i nasilane ze strony reżimu Łukaszenki – tłumaczył Mateusz Morawiecki.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Takie postawienie sprawy przez szefa rządu w istocie jeszcze bardziej zagmatwało sytuację.
– Stan wyjątkowy to nie przelewki. To bardzo poważne narzędzie. Konstytucja mówi, że traktuje się go jako ostatnią deskę ratunku, jeżeli inne środki konstytucyjne nie wystarczają – mówił na antenie radia TOK FM konstytucjonalista, prof. Marcin Matczak.
– Mam poczucie, że to zbyt ostry środek na sytuację, którą mamy. W wypowiedziach nie usłyszałem, dlaczego w miesiącach pandemii zwykłe środki wystarczały, nie trzeba było wprowadzać stanu nadzwyczajnego, stanu klęski żywiołowej. A tu nagle z powodu sytuacji na granicy trzeba – dodał.
– Powstaje pytanie, czy ten stan wyjątkowy jest skierowany przeciwko wrogom RP, którzy są na zewnątrz, czy też jest skierowany wobec swoich własnych obywateli, którzy mają odruchy pro humanitarne – prof. Matczak postawił zasadne pytanie.