Naprawdę, „Świat wg PiS” to jest niekończący się scenariusz na świetną komedię. Sęk w tym że przypada nam w niej rola biernych widzów, którzy na dodatek muszą za wszystko zapłacić.
Weźmy szefa Narodowego Banku Polskiego, Adama Glapińskiego. Inflacja przekroczyła w sierpniu 5 proc., po raz pierwszy od 20 lat. Glapiński uznał, że jest to poziom „niepokojący”. – Ale nas, jako strażników siły polskiego złotego, interesuje oczywiście struktura wzrostu cen, to, skąd się wziął, jakie ma przyczyny, jak długo będzie trwał, co możemy z tym zrobić – stwierdził Glapiński na antenie radiowej Jedynki.
Odpowiedź jest prosta: inflacja szaleje, bo zarabiamy coraz więcej.
– Nie będzie tak, że zostaną dzisiejsze ceny, a zarobki będą niemieckie. Procesowi wzrostu płac towarzyszy niewielki wzrost cen. Dla kraju wysoko rozwiniętego wzrost o średnio ok. 2 proc. rocznie jest czymś naturalny. (…) Deflacja jest jeszcze gorszą chorobą niż inflacja – mówił prezes NBP.
– Ponieważ my te kraje zachodnie doganiamy i rozwijamy się szybciej niż one – tak było przed pandemią, tak będzie zaraz, po pandemii – (…) tempo wzrostu cen o ok. 2,5 proc. jest rzeczą naturalną – ocenił prezes NBP. – Taki jest też cel inflacyjny Narodowego Banku Polskiego – dodał.