W PiS najwyraźniej ciągle nie mogą dojść do siebie po tym, jak szeregi Zjednoczonej Prawicy opuścił jeden z jej prominentnych polityków. Partia władzy mocno bowiem wizerunkowo odczuła odejście wicepremiera Gowina.
Stąd też politycy rządzącej koalicji próbują przypisać Gowinowi wszelkie niecne intencje, zamiary no i przede wszystkim – spiski.
– Podobno plan był taki: w odpowiednim momencie Jarosław Gowin ze swoją grupą posłów (miało ich być jedenastu, potem już tylko dziewięciu) opuszcza Zjednoczoną Prawicę, przyłącza się do opozycji i przesądza o pozbawieniu Prawa i Sprawiedliwości większości w Sejmie. Wówczas opozycyjna nowa większość odwołuje Elżbietę Witek, marszałek Sejmu, a równocześnie (tzw. konstruktywne wotum nieufności) wybiera swojego kandydata – pisze Ryszard Terlecki.
Ten plan uniemożliwił rozłam w partii Gowina. Na dodatek premier Morawiecki zdecydował się na dymisję intrygującego podwładnego.
– Bezpośrednim powodem była demagogiczna krytyka Polskiego Ładu, którego zresztą założenia programowe sam wcześniej podpisał. Pozostało mu zaledwie czworo posłów, co znacznie osłabiło jego notowania w totalnej opozycji – stwierdził Terlecki.
Czyli historia skończyła się szczęśliwie. A spiskowcy ponieśli zasłużoną karę. Prawda, jakie to urocze w swojej prostocie?