Afera Funduszu Sprawiedliwości Ziobry. Czym było Stowarzyszenie Katon?

Stare numery, wielkie afery.

Najwyższa Izba Kontroli nie zostawiła suchej nitki na Funduszu Sprawiedliwości. Dzięki funduszowi promują się i zarabiają działacze i politycy Solidarnej Polski – partii ministra Zbigniewa Ziobry.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Sytuacja jest o tyle zabawna, że analogiczna sytuacja z udziałem Ziobry i jego ludzi miała miejsce już w późnych latach 90. i 00’. Wówczas to powstało Stowarzyszenie Katon.

Stowarzyszenie Katon założył Zbigniew Ziobro. Celem miała być walka o poprawa bezpieczeństwa i pomoc ofiarom przestępstw – czyli tak jak Fundusz Sprawiedliwości.

Katon stał się dla Ziobry przepustką do wielkiej politycznej kariery. Ale także trampoliną do nieco mniejszych karier dla kilku innych działaczy.

„W 2000 roku stowarzyszenie uruchomiło Centrum Pomocy Ofiarom Przestępstw i Patologii Społecznych. Jego dyrektorem został przyjaciel Zbigniewa Ziobry ze studiów i wiceprezes Katona – Andrzej Mucha. Ośrodek udzielał bezpłatnej pomocy prawnej i psychologicznej ludziom, którzy padli ofiarą przestępstw. Nie znaczy to jednak, że obywał się całkowicie bez pieniędzy. Dwukrotnie: w 2000 i 2001 r. miasto przeznaczyło na jego działalność po 60 tys. zł. Jak się później okazało, pieniądze przyznano bez przetargu. Urząd Zamówień Publicznych, który wyraził na to zgodę, otrzymał z magistratu informację, że na terenie Krakowa nie działają placówki o podobnym profilu. – A działały – mówi ówczesny radny miejski. Według niego Centrum zawdzięczało przyznanie dotacji Witoldowi Gadowskiemu – ówczesnemu rzecznikowi prezydenta Krakowa Andrzeja Gołasia – który wcześniej był wiceprezesem Katona. W 2002 r. Centrum nie dostało już dotacji z miasta. Ośrodek został zamknięty” – opisuje dziennikarka Bianka Mikołajewska.

Gdy, w 2000 r. Zbigniew Ziobro znalazł się w gronie członków-założycieli PiS, pierwsze w Krakowie spotkanie Jarosława Kaczyńskiego z ludźmi, którzy chcieli budować nową partię, odbyło się właśnie w siedzibie Katona.

Katon stał się kuźnią kadr Ziobry.

„Przed wyborami samorządowymi były szef klubu radnych PiS w krakowskiej radzie miejskiej Dariusz Olszówka (zaliczany do ludzi Wassermanna) ostrzegł władze partii, że znajdujący się wśród kandydatów do krakowskiego samorządu Piotr Wiszniewski (przypomnijmy: przyjaciel Witolda Ziobry z roku i były działacz Katona) ma na swoim koncie wyrok za podrobienie legitymacji studenckiej. Fałszywym dokumentem posługiwał się już po zakończeniu studiów, by móc nadal korzystać z ulgowych przejazdów komunikacją publiczną. Olszówka sugerował, by skreślić Wiszniewskiego z listy kandydatów i pozbawić go funkcji szefa sztabu wyborczego kandydata PiS na prezydenta Krakowa Ryszarda Terleckiego. Przekonywał, że ujawnienie sprawy Wiszniewskiego może pogrzebać szanse wyborcze Terleckiego. Wiszniewskiego przesunięto więc na mniej eksponowaną pozycję – wiceszefa sztabu. Z listy kandydatów do rady miejskiej nie został jednak skreślony. I został radnym” – opisuje red. Mikołajewska.

Co zabawne, gdy Olszówka zaproponował, by wszyscy radni PiS przedstawili zaświadczenia z Instytutu Pamięci Narodowej oraz zaświadczenia o niekaralności, klub PiS się na to nie zgodził.

„Kadencję wcześniej kilku radnych PiS (związanych z Wassermannem), którzy sprzeciwiali się lustracji majątkowej, zostało wyrzuconych z klubu. Olszówka był przekonany, że i tym razem kara dotknie tych, którzy sprzeniewierzyli się hasłom głoszonym przez partię. Tymczasem wkrótce to on – na wniosek Wiszniewskiego – został zawieszony w prawach członka klubu. Oficjalnie za to, że wypowiada się w mediach bez zgody władz tegoż klubu” – czytamy w „Polityce”.

Gdy PiS kontrolowało media Olszówka był cenzurowany.

– Kilka razy wypowiadałem się dla krakowskiej telewizji w różnych kwestiach. Za każdym razem moją wypowiedź wycięto. W końcu jedna z dziennikarek powiedziała mi, że jest na mnie zapis, że nie wolno mnie pokazywać – przyznał.

Szefem TVP 3 w Krakowie był wówczas Witold Gadowski, były wiceprezes Katona, a dziś wiceprezes SDP.

Źródło: Polityka