Wczoraj szef Prawa i Sprawiedliwości uczestniczył w tzw. społecznych obchodach Narodowego Święta Niepodległości. Podczas przemówienia na placu Józefa Piłsudskiego, Kaczyński mówił o kryzysie na wschodniej granicy. Niestety, tylko do tego się nie ograniczył.
– Dziś stoimy jednak przed wielkimi wyzwaniami. Chodzi o to, co dzieje się na naszej granicy wschodniej. Ale także przed tymi, których nie jest łatwo ujrzeć, ale które przychodzą do nas z Zachodu – stwierdził Kaczyński.
– Jaki jest wspólny mianownik, dla tego, co się dzieje? Intencje są różne. Otóż jest tak, że bardzo wielu po obu stronach Europy nie chce zaakceptować naszej podmiotowości, perspektywy rozwoju i wzrostu siły i determinacji, aby być narodem wolnym, niezależnym i silnym. Bo tylko taka Polska może przetrwać – dodał.
Po czym Kaczyński, przywołał słowa Józefa Piłsudskiego, który miał powiedzieć, by „w czasie kryzysu strzec się agentów”. Po czym stwierdził, że „widzimy i słyszymy bardzo wiele głosów, które budują podstawy, że są inspirowane z zewnątrz”.
Brzmi to dziwnie, prawda?