Święto Niepodległości przyniosło nam szereg dziwacznych przemówień liderów Zjednoczonej Prawicy. Prezydent Duda opowiadał coś o „szarej piechocie” i o tym, że Polska „jest gotowa”. Prezes Kaczyński przestrzegał zaś przed agentami.
W tym gronie nie mogło oczywiście zabraknąć Mateusza Morawieckiego. I trzeba przyznać jego wystąpienie nie było w niczym gorsze od bajdurzeń prezydenta i Jarosława Kaczyńskiego.
– Jest tylko jeden, jedyny trybunał przed którym odpowiadamy. To trybunał naszej historii i naszej przeszłości – mówił Morawiecki.
– Nasza niepodległość jest młoda, nie jest jeszcze tak wzmocniona i silna jak chyba każdy by sobie tego życzył. Wszyscy w sercach czujemy jeszcze większą Polskę. Ja na pewno taką czuję – mówił szef rządu.
– My chcemy w Polsce rządzić się po naszemu, po polsku – przekonywał premier.
Zagadka dla dociekliwych. Jak należy rozumieć słowa Morawieckiego? Czyżby dotychczas rządzono nie po polsku? Nawet od 2015 r.?