Ta sytuacja byłaby zabawna, gdyby nie to, że dotyczy polskiego rządu. Posłowie Prawa i Sprawiedliwości są przekonani, że Łukasz Mejza powinien ustąpić z zajmowanej funkcji wiceministra sportu. Wiązane z nim skandale wyraźnie obciążają konto partii. Mejza ma jednak w nosie stanowisko partii i trzyma się ministerialnego stołka.
Co więcej, na zwołanej konferencji prasowej Mejza przekonywał, że wszelkie zarzuty przeciwko niemu są… atakiem politycznym mającym na celu obalenie rządu.
– Po ludzku wygląda to słabo – komentuje jego argumenty jeden z posłów PiS w rozmowie z portalem naTemat.
-Ja nic dobrego na obronę posła Mejzy nie potrafię dziś znaleźć. Nawarzył sobie piwa, teraz musi je wypić – dodaje inny poseł Zjednoczonej Prawicy.
– On jest dziś dla nas obciążeniem, to wygląda źle. Jak on sobie wyobraża dalej być ministrem? Gdziekolwiek nie pojedzie, dziennikarze będą go o to pytać. Jego misja ministerialna będzie stała pod dużym znakiem zapytania – dodaje.
Tyle że Mejza nic sobie z tego nie robi. Bo wie, że bez jego głosu, Zjednoczona Prawica straci większość parlamentarną. Zresztą, czy on jeden ma coś za uszami?