Skąd w Polsce inflacja? Prawda, która rozwścieczyła Morawieckiego. UDOSTĘPNIAJCIE!

Skąd się wzięła w Polsce tak wysoka inflacja? Żeby to wyjaśnić, powinniśmy najpierw ustalić nasz narodowy poziom świadomości ekonomicznej. Niedawno prezes NBP Glapiński zasłynął wypowiedzią, że jego bank ma nieprzebrane ilości gotówki. Jaki obraz pojawił się wtedy w umysłach wielu Polaków? Obraz wielkiego domu wypełnionego pieniędzmi. Czy czegoś nam to nie przypomina?

Nie będę rzucał szacunkami typu większość – mniejszość ale wielu ludzi powróciło do wieku dziecięcego. Tylko czy na pewno? Oni pod względem wiedzy ekonomicznej nigdy z tego wieku nie wyszli. Nie obwiniam tutaj nikogo, tylko stwierdzam stan jaki jest. Miałem okazję badać ten temat, kiedy w wyniku sondy ulicznej, którą kiedyś przeprowadziliśmy na potrzeby jednego ze szkoleń, na pytanie – skąd się biorą pieniądze?, 100% respondentów nie było w stanie odpowiedzieć.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Przy czym pytania zadawaliśmy najpierw dzieciom, a następnie takiej samej liczbie dorosłych. Wynikało z tego, że dzieci nie mają pojęcia o tym skąd się biorą pieniądze i potem stają się dorośli nie nabywając w tym czasie tej wiedzy. Czy te słowa Glapińskiego nie są skierowane do 6-ciolatków? To pokazuje tylko, że przedstawiciele władzy wiedzą do kogo mówią.

Czy Morawiecki twierdząc, że rząd „daje” pieniądze, nie mówi do 6-ciolatków? Czy prezydent Duda wyjaśniając emerytowi, że za podwyżkę cen biletów odpowiedzialny jest samorząd a od niego „dostał” 13 emeryturę, nie mówi do 6-ciolatka? Czy dziennikarze rozmawiający na ulicy z emerytami, którzy twierdzą, że „dostali” pieniądze od rządu, nie rozmawiają z dorosłymi 6-ciolatkami?

Co najgorsze, wielu ludzi po przeczytaniu tego tekstu roześmieje się, twierdząc że odleciałem w Kosmos. Ponieważ najgorsze w tym wszystkim jest to, że oni nie są świadomi swojego stanu. Morawiecki i inni być może są bajkopisarzami, ale żaden bajkopisarz sam nie wierzy w bajki. Każdy bajkopisarz wie jak tworzyć bajki, żeby odbiorcy w nie uwierzyli.

Tyle wstępu, dla lepszego zrozumienia, że w kwestiach nie tylko finansowych przełączamy się między światem baśniowym a rzeczywistością, gdzie informacje czerpiemy z bajek a ich skutki odczuwamy w świecie realnym.
Żeby pójść dalej powinniśmy zrozumieć pojęcie „bilans”. Bilans jest dokumentem, który pokazuje nam stan naszego posiadania. Składa się z dwóch zasadniczych części – z aktywów i pasywów.

Graficznie zwykle tworzy się to w ten sposób, że kartkę dzieli się na pół i na jednej połowie wykazuje się pozycje aktywów a na drugiej pozycje pasywów. Aktywa jest to nasz majątek. Czyli ziemia, środki trwałe – budowle i budynki, maszyny, samochody, pieniądze na rachunkach bankowych, pieniądze w gotówce i wszystkie rzeczy, które posiadają materialną wartość oraz należności, czyli kwoty, które ktoś nam jest winien. Po stronie pasywów wykazujemy źródła finansowania naszego majątku, gdzie pokazujemy za co kupiliśmy aktywa, ponieważ tylko w bajkach coś spada z nieba. W świecie realnym za wszystko trzeba zapłacić.

W uproszczeniu – aktywa pokazują „co posiadamy”, natomiast pasywa „za co to kupiliśmy”.
Suma aktywów musi się równać sumie pasywów. Ponieważ wartość naszego majątku musi być równa wydatkom, które ponieśliśmy na jego zakup. W maksymalnym skrócie są trzy możliwości, żeby sfinansować zakup naszych aktywów. Możemy je kupić z zysku, czyli zarobiliśmy pieniądze i kupiliśmy za nie majątek, którego wartość jest wykazana w rubryce – aktywa, natomiast w rubryce pasywa wykazujemy za co sfinansowaliśmy zakup.

Wtedy możemy się cieszyć, ponieważ jesteśmy właścicielami majątku i nikomu nic nie jesteśmy winni. Możemy też kupić majątek na kredyt. Wtedy w rubryce – pasywa wykazujemy – kredyt. W tym przypadku sytuacja jest diametralnie inna, ponieważ jeśli ktoś chciałby kupić nasz majątek, to zobaczy w bilansie, że jest on obciążony, czyli właściwie jesteśmy jego posiadaczami a nie właścicielami.

To oznacza, że majątek nabyliśmy ale musimy jeszcze wiele lat pracować, żeby dopiero go spłacić. Istnieje również trzecia możliwość – możemy częściowo go kupić z zysku a częściowo na kredyt i w praktyce jest to najczęściej spotykana sytuacja.
Wyobraźmy sobie jednak sytuację, że przecinamy tę kartkę na pół i pokazujemy tylko aktywa, wmawiając komuś innemu, że to jest to pełny bilans.

Czyli de facto dokonujemy oszustwa, ponieważ nie pokazując informacji o tym skąd wzięliśmy pieniądze na zakup naszego majątku możemy kogoś przekonać, że jesteśmy bogaci bo mamy tylko majątek ale nie mamy żadnych zobowiązań. Niestety w praktyce jest tak, że nawet wielu przedsiębiorców nie potrafi czytać sprawozdań finansowych i dlatego często podejmują bardzo złe decyzje. Nie wymagajmy więc od zwykłego Kowalskiego, żeby miał o tym minimalne pojęcie, chociaż powinien, jako świadomy obywatel.

Teraz powróćmy do opowiadania bajek, ponieważ tymi, którzy pokazują społeczeństwu przeciętą kartkę z rubryką „aktywa”, nie pokazując pasywów są przedstawiciele naszego rządu. Rząd wmawiając Polakom, że rozdaje im pieniądze tym samym zwiększając ich majątek zapisuje te kwoty po stronie aktywów i tylko to pokazuje. Jednocześnie po stronie pasywów zapisuje te same kwoty, jednak tego już Polakom nie pokazuje. Możemy również słyszeć wiele innych bajek w stylu, że poszła mama to tego wielkiego budynku i sobie wzięła.

Wszyscy widzieli z tego bilansu rubrykę – „aktywa” a kto widział rubrykę – pasywa? Ja nie widziałem i nie znam nikogo kto widział. Dlaczego ona jest więc taka tajemnicza i dlaczego jesteśmy zmuszeni wysłuchiwać bajek typu zabrane mafii vatowskiej albo bajki o nieprzebranych ilościach gotówki jako sugestie, że tam są pieniądze, które już wcześniej posiadaliśmy? Dlatego, że w rubryce pasywa widnieje informacja – kredyt.

Co oznacza, że nasz majątek nie pochodzi z zysku tylko z kredytu, który musimy spłacać. Czyli część naszych zarobionych pieniędzy przez lata będziemy oddawać w formie raty kredytu. Obecna inflacja to są właśnie raty tego kredytu. Teraz rozłóżmy to na czynniki pierwsze. Już wiele razy wyjaśniałem, że pieniądze drukowane są pieniędzmi fałszywymi, ponieważ nie stoi za nimi żaden majątek ani żadna wykonana praca. Te pieniądze mieszają się na rynku z pieniędzmi realnymi i w pewnym momencie już nikt nie wie, które są prawdziwe, a które fałszywe. Tak więc część pieniędzy, które posiadamy, jest fałszywa, co znaczy, że suma tych fałszywych pieniędzy zmniejsza wartość naszego portfela.

Po wybuchu pandemii i wprowadzeniu lockdownu część przedsiębiorstw wobec braku możliwości prowadzenia działalności stanęła przed widmem niewypłacalności. Rząd, żeby “ratować” sytuację rzucił na rynek ponad 100 mld zł. Potocznie mówi się, że rząd te pieniądze wydrukował i tutaj niestety wielu znów jest przekonanych, że polega to na fizycznym ich drukowaniu.

W praktyce jest to tylko nazwa całej operacji, która jest znacznie bardziej skomplikowana, więc dzisiaj sobie odpuszczę wyjaśnianie. Istotne jest to, że tak właśnie należało zrobić w tamtej sytuacji. Jako państwo stanowimy wspólnotę, po to żeby wzajemnie zapewnić sobie poczucie bezpieczeństwa. Tak więc w wyniku zaistnienia sytuacji kryzysowej wszyscy musieliśmy się zrzucić na to, żeby ratować innych, którzy popadli w tarapaty finansowe nie z własnej winy. Zaraz, zaraz, napisałem – „musieliśmy się zrzucić”. Czy ktoś się zrzucał? Czy ktoś wpłacał jakieś pieniądze? Jeśli nie, to skąd one się wzięły?

Znów musimy powrócić do lepszej części naszego życia, czyli do dzieciństwa, bo znów będziemy opowiadać sobie bajki. Rząd powiedział – „damy”, „daliśmy”. 6-ciolatkowie uwierzyli i nie zadali żadnych pytań. Czyli znów powróciliśmy do sytuacji kiedy to mama poszła do wiadomego domu i wzięła sobie pieniądze, których są tam przecież nieprzebrane ilości. Wielu rozgarniętych 6-ciolatków po próbie wyjaśnienia im, że mama musi chodzić do pracy, żeby zarabiać pieniądze, szybko by wysnuło wniosek, że jeśli w tym dużym domu leżą pieniądze i mama może je w każdej chwili wziąć, to po co chodzi do pracy.
Może 6-ciolatek by zadał takie pytanie, ale dorośli ludzie takiego wniosku nie wysnuli.
Nie zapytali skąd się wzięło 100 czy według innych szacunków 200 mld zł?

Wystarczyło, że władza powiedziała, że „dała”.

Jeśli więc można tak sobie wziąć z kupki i dać i nie ponosić z tego tytułu żadnych konsekwencji to należy zadać pytanie – po co pracujemy? Po co codziennie chodzimy do pracy? Przecież to jest logiczne pytanie, którego nikt nie zadał. Jeśli można wydrukować darmowe pieniądze i płacić za nie w sklepie to dlaczego rząd nie wydrukuje ich więcej i więcej.

Dlaczego zamiast 500+ nie jest 2000+. Dlaczego nie ma 13, 14, 15 i…27 emerytury?
Odpowiedź jest bardzo prosta – rząd nie wierzy w bajki a obywatele w nie uwierzyli.
Uwierzyli w to, że można dostać pieniądze i nie trzeba będzie ich oddawać.
Czy już ktoś zaczyna rozumieć dlaczego wywaliło nam inflację w Kosmos?
Powyżej zadałem pytanie – czy ktoś się zrzucał? Wtedy nie, więc teraz się zrzucacie.
Inflacja to jest właśnie ta zrzutka. Spłacamy kredyt, który rząd zaciągnął rozdając pieniądze w czasie pandemii.

Rząd opowiada kolejną bajkę, że inflacja jest również w innych krajach, bo inne kraje też drukowały pieniądze. Znów wielu w to uwierzy nie próbując nawet sprawdzać, że u nas inflacja jest dwa razy wyższa niż w wielu innych krajach. Dlaczego płacimy większe ceny w sklepach niż w innych krajach?
Tutaj kluczem znów jest to co zostało zapisane w rubryce – pasywa. Kiedy rząd rozdawał pieniądze po wybuchu pandemii, nikt nie protestował. Nikt nie sprawdzał ile jest tych pieniędzy i na co są one przeznaczane.
Już wtedy pokazywałem przykłady, że wiele z tych pieniędzy nie jest przeznaczane dla tych, którzy ich potrzebują. 6-ciolatkowie wtedy krzyczeli – „chcemy więcej, więcej”.

W tym czasie pojawiło się wiele dziwnych instytucji, do których popłynęły pieniądze, a które nie miały nic wspólnego z walką z pandemią. Wiele z tych pieniędzy popłynęło do przedsiębiorców, którzy wcale ich nie potrzebowali. W tym czasie każdy chciał złapać jak najwięcej dla siebie i mało kogo obchodziło ile jest tych pieniędzy i gdzie one właściwie trafiają.

Nikt dotychczas szczegółowo tego nie rozliczył i chyba nigdy tego nie zrobi. To były setki miliardów.
Rząd opowiadał kolejną bajkę mówiąc ogólnie „walka z pandemią”, tylko nikt nie zwracał uwagi na to, że za tymi hasłami stały konkretne kwoty. Księgowi posługują się kwotami a nie hasłami, bo konkretną kwotę da się zaksięgować ale nie da się zaksięgować hasła. Dlatego mój umysł pracuje trochę inaczej.
Za tymi hasłami stały potężne pieniądze, potężny dług, który dzisiaj spłacamy.
To jest ta druga część naszej dzisiejszej inflacji.
Jest jeszcze część pierwsza, bo inflacja zaczęła rosnąć znacznie wcześniej, co już dawno starałem się pokazać.

To są wydatki na socjal, na który nigdy nas nie było stać.
Od początku miałem takie zdanie jak i wielu ekonomistów i dzisiaj to stanowisko podtrzymuję.
Nigdy nie byliśmy na tyle bogaci, żebyśmy mogli sobie pozwolić na tego rodzaju rozdawanie pieniędzy. Ten socjal był faktyczną pożyczką, którą dzisiaj oddajemy poprzez inflację, ponieważ nie były to faktycznie zarobione pieniądze. Płacić za to będziemy tak długo aż te kwoty się zdewaluują i nie będą miały już żadnej istotnej wartości.

Jeśli ktoś użyje argumentu, że w innych krajach jest jeszcze większy socjal to odpowiadam – bo ich na to stać. Bo mają większe zyski jako państwa. Bo są od nas bogatsze. Wystarczy porównać liczby, gdzie kluczem jest PKB per capita. PKB per capita w Polsce wynosi 70% średniej w UE, co oznacza, że jesteśmy średnio biedniejsi o 30%. Dla porównania PKB per capita w Polsce według danych za 2018 r. wynosi 15 426 USD.
PKB per capita w Niemczech według stanu na 2018 r. wynosi 47 662 USD.

Zanim więc ktoś porówna nas do Niemiec, to powinien się wiele razy zastanowić. Ich na to stać, nas nie. Na pewno jeszcze nie dzisiaj. Do tego należy doliczyć cały koszt rozpasania władzy. Wszyscy muszą zrozumieć, że inflacją płacimy również na przykład za wydatki na kancelarię premiera Morawieckiego, które są 6 razy większe, niż te które były przeznaczane na kancelarię Tuska.

Płacimy za 70 mln wydanych na karty do głosowania, za rozbite samochody BOR, za prywatne przeloty polityków, za respiratory od handlarza bronią, których nie dostaliśmy, za maseczki od instruktora narciarstwa, za Fundusz Sprawiedliwości, za 80 mln odszkodowania za zerwanie umowy na zakup Caracali i wiele innych wydatków, na które nikt nie zwraca uwagi, bo nie potrafi czytać bilansu.

Dzisiaj Morawiecki opowiada kolejną bajkę, że za inflację odpowiada EU i to co nazywa podatkiem klimatycznym.
Częściowo jest to prawda ale to ma wpływ tylko na niewielką część naszej inflacji tak jak w innych państwach UE. Tyle, że w Polsce inflacja jest o wiele wyższa niż w innych krajach.
Tego fenomenu już Morawiecki nie wyjaśnia.

Jak wygląda prawda w tym temacie pokażę w jednym z kolejnych postów i obnażę kolejne kłamstwo Morawieckiego.
Dzisiaj mogę napisać tylko tyle, że od roku 2016 Polska uzyskała 56,2 mld zł. z tytułu sprzedaży uprawnień do emisji CO2. Te pieniądze powinny być przeznaczone na modernizację infrastruktury energetycznej.
Połowa z tej kwoty została przekazana bezpośrednio do budżetu bez oznaczania na co mają być przeznaczone. Zostały więc przekazane między innymi na wypłatę świadczeń socjalnych zamiast na transformację energetyczną.
Tutaj macie odpowiedź dlaczego między innymi drożeje energia elektryczna. Chcecie mieć 500+, płacicie większą ceną prądu.

Oczywiście można mnie nazwać bajkopisarzem i uznać, że to ja opowiadam bajki i to co piszę jest nieprawdą.
Można uznać za prawdę to co mówi Morawiecki, że to UE i Tusk są winni inflacji w Polsce.
Żeby ustalić kto mówi prawdę wystarczy odpowiedzieć na pytanie, które wyżej zadałem – po co więc pracujemy?
Jeśli bowiem te setki miliardów, które zostały wydrukowane i wrzucone na rynek nie powodują żadnych negatywnych skutków, żadnych konsekwencji, nie powodują tego, że musimy te kwoty spłacać, to dlaczego rząd nie robi tego co miesiąc i nie rozda wynagrodzeń Polakom, którzy będą mieć przez cały miesiąc weekend?
Niech każdy sobie samodzielnie ustali, które źródło informacji jest dla niego bardziej wiarygodne.
Jak długo więc będziemy tkwić w tak wysokiej inflacji? Odpowiedź jest prosta – tak długo, dopóki nie spłacimy całej kwoty wykazanej jako zobowiązania w rubryce – pasywa.

Jaka to jest kwota, to wie tylko władza, która skrupulatnie to ukrywa.
Każda prognoza jest obecnie wróżeniem z fusów bez dostępu do odpowiednich danych.
Dlaczego w innych krajach nie ma tak wysokiej inflacji?
Ponieważ tam są świadome społeczeństwa, które dawno przestały wierzyć w bajki i ich rządy o tym wiedzą. Dlatego nawet nie przychodzi do głowy politykom opowiadać im bajki, bo to szybko się źle dla nich kończy.
Tam ludzie rozumieją jak funkcjonuje system finansowy i nie pozwalają na wyrzucanie pieniędzy w błoto albo do prywatnych kieszeni polityków.

Tam za znacznie mniejsze występki wylatuje się natychmiast a już absolutnie wylatuje się za przyłapanie na najmniejszym kłamstwie. To jest ta przepaść, która nas dzieli. Ten jest bogaty, kto jest świadomy.
Odwróćmy sytuację – załóżmy, że obywatele tego kraju są świadomi i wiedzą, że każda złotówka, która nie pochodzi z zysku, pochodzi z kredytu, który kiedyś trzeba będzie spłacić.
Czy wtedy nikt by się nie interesował na co są przeznaczane „drukowane” pieniądze, mając świadomość, że te miliardy to oni będą musieli zapłacić, jak również za wszelkie inne wydatki rządowe?
Czy społeczeństwo byłoby bierne, mając świadomość, że pieniądze gdzieś znikają nie wiadomo gdzie, lub trafiają do dziwnych instytucji i są to pieniądze, które oni będą musieli wyłożyć z własnej kieszeni?
Wtedy nie mielibyśmy tak wysokiej inflacji.

Edukujcie się i przekazujcie swoją wiedzę innym. Edukujcie swoje dzieci, bo szkoła ich tego nie nauczy. Jeśli stworzymy świadome społeczeństwo, to wtedy wszystkim będzie się żyło lepiej. Żadna władza nie będzie edukować społeczeństwa w tym zakresie, bo żadna nie ma w tym interesu.

źródło: Facebook