Drugiej “grubej kreski” nie będzie. Ludzie PiS muszą być osądzeni i ukarani

Redaktor Naczelny „Gazety Wyborczej” jest przekonany o tym, że ludzi władzy PiS trzeba rozliczyć. I mowy być nie może o jakiejś nowej „grubej kresce”. Porównywalnej z tą, jaka faktycznie zakończyła komunizm w Polsce w 1989 r.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


– Za grubą kreskę dostawałem niezłe baty. Wtedy (w 1989 r.) nikt i nigdy nie proponował, ani Mazowiecki, ani ja nie proponowaliśmy, żeby gruba kreska polegała na tym, że się zwyczajne przestępstwa zamiata pod dywan. Drugi wymiar był taki: wolna Polska jest wspólna. Kto chce pracować dla demokracji, powinien mieć możliwość pracować, niezależnie, czy był w PZPR-ze, ZSL-u. Ale jeśli był donosicielem, oprawcą, to musi być z tego rozliczony, ale nie z samego faktu przynależności do PZPR. – przypomniał Michnik.

– Teraz pół Polski wspiera PiS. Pomysł, żeby z wszystkich tych ludzi uczynić obywatelami drugiej kategorii, jest pomysłem szalonym i głupim. Ale jeśli mamy materialne dowody, że ci ludzie łamali Konstytucję, łamali prawo, to jaka gruba kreska? Muszą być osądzeni, ukarani, a potem można myśleć o amnestii. Dlaczego wtedy byłem zwolennikiem grubej kreski, a teraz nie? Wtedy gruba kreska zamykała pewną epokę, w której Polacy nie byli suwerenni. W imię pokojowego zdemontowania dyktatury warto było to zrobić – przypomina Michnik.

–  Teraz nie widzę żadnej chęci dialogu, widzę kurczowe trzymanie się władzy i pieniędzy i taką mściwą nienawiść do przeciwnika – dodał redaktor naczelny „Wyborczej”.