Wykradziona korespondencja doradcy premiera zasługuje na znalezienie się w kanonie narodowej literatury politycznej. Ku przestrodze.

 

„Maile zebrane”, Michał Dworczyk, Biblioteka Narodowa, Zakład Narodowy im. Ossolińskich – tej treści internetowy mem robi furorę w ostatnich tygodniach. Jak w każdym żarcie, również w tym jest ziarno prawdy. Maile Dworczyka, najbardziej zaufanego doradcy premiera Mateusza Morawieckiego są bezcennym źródłem wiedzy na temat funkcjonowania władzy PiS.

Reklamy

Oczywiście wszyscy wiedzą od setek lat, że prawdziwa polityka nie ma wiele wspólnego z jej obrazem publicznym. Że politycy to w większości kłamcy, którzy kierują się prywatnym interesem, a nie dobrem społeczeństwa.

A jednak maile Dworczyka szokują. Dlatego, że co innego przypuszczać, a co innego na własne oczy móc widzieć cynizm, niekompetencję, brak zasad rządzących Polską. Nie potrafią oni ani zatrzymać wycieków kolejnych maili, ani racjonalnie odnieść się do tego co ludzie czytają.

Próbowali przekonać opinię publiczną, że maile są sfałszowane, a w ogóle to wykradzione przez rosyjskich hakerów i jako takie nie zasługują na żaden komentarz. Te sprzeczne narracje, przerywane co jakiś czas potwierdzeniami, że są jednak to maile prawdziwe pokazują obraz degrengolady ekipy rządzącej.

Przy nich czarne charaktery słynnego amerykańskiego serialu „Domek z kart” (inspirowanego brytyjskim pierwowzorem z 1990 r., ale znacznie mniej popularnego), to szlachetni ideowcy. Morawiecki i jego zausznicy interesują się tylko działaniem na wyobraźnię wyborców. Jeżeli nawet kogoś tam ruszać zaczyna sumienie, to szybko wraca do szeregu i milczy, aby nie szkodzić notowaniom partii. Dlatego bezsprzecznie wykradzione „Maile zebrane” Dworczyka zasługują na znalezienie się w kanonie narodowej literatury politycznej. Ku przestrodze.

Prawda o Macierewiczu

Na początku grudnia pojawił się mail pokazujący co naprawdę otoczenie premiera myśli o byłym szefie Ministerstwa Obrony Narodowej PiS, Antonim Macierewiczu.

Mail pochodzi z marca 2019 r. Był komentarzem do wywiadu, który szef firmy WB Electronics udzielił „Dziennikowi Gazecie Prawnej” skarżąc się, że jego firma jest, z nieznanych przyczyn eliminowana z przetargów w MON.

Macierewicz już nie był ministrem, ale jego ludzie wciąż mieli się tam dobrze. „Panowie, ciekawy i niestety prawdziwy artykuł w załączniku”. Potem było już ostrzej.

„Najgorsze jest to, że niekompetencja, nieudolność, głupota, a czasem też ciemne interesy są zawsze podlewane w MON, PGZ i u nas w polityce obrzydliwym sosem bogoojczyźnianych frazesów. ‘Dobro Sił Zbrojnych’, ‘Przyszłość polskiego przemysłu’ itd. A tak naprawdę wywalamy dziesiątki milionów złotych w błoto lub zgadzamy się na rozkradanie środków budżetowych”. (…)

„W 2017 r. zablokowałem podpisanie wielomilionowego kontraktu na drony uderzeniowe z PGZ (Polska Grupa Zbrojeniowa – red.), narażając się na złość Kownackiego (Bartosza – red.) i Macierewicza. Zażądałem testów porównawczych (jedyny raz, kiedy się odbyły) z Warmetami – produktem WB Electronics. Okazało się, wiem, że w to trudno uwierzyć, (ale ja to widziałem na własne oczy) – że drony PGZ istnieją wyłącznie w fazie wstępnych prototypów. Najpierw trzeba było czekać, aby skonstruowali 3 sztuki, a potem okazało się to totalną klęską – testy na poligonie w Zielonce. Nie mogły trafić w cel lub nie wybuchały. Natomiast testy Warmetów wypadły świetnie. To wprowadziło wszystkich w konsternację, ale i tak zakup A. Macierewicz zablokował – ‘bo nie będziemy kupować od prywaciarza’. Dopiero jesienią, jak media zaczęły go obśmiewać, że drony, które obiecywał, to kolejna niespełniona obietnica, na szybko kazał kupić 100 sztuk. Oczywiście obrońcy ‘prawdziwych polskich produktów’, tzn. PGZ, doprowadzili do powstania tajnych raportów, które pokazywały, że Warmety mają problemy z łącznością (można je zakłócić) i Błaszczak wstrzymał kolejne zakupy. Na marginesie dodam, że Warmety kupują Turcy, Ukraińcy i Arabowie, to znaczy kraje, które prowadzą wojny, oceniając, że jest lepszy produkt niż drony izraelskie czy amerykańskie. Drony PGZ nie powstały do dziś” – pisał Dworczyk.

„I na koniec najlepsze: zażądałem, by przedstawiono, jaki procent ‘drona’ z PGZ jest produkowany w PL. Okazało się, że jest to sama głowica bojowa – tzn. ładunek i zapalnik, obudowa z tworzywa (też produkowana w prywatnej firmie poza PGZ) i kilka drobnych części. Cała reszta jest sprowadzana – gł. Chiny i chyba Izrael. My w PL staramy się tylko coś z tych części złożyć. Kurtyna!” – podsumował obecny szef Kancelarii Premiera Morawieckiego.

Kasa dla swoich

Jeszcze gorzej władza PiS zaczyna wyglądać, gdy zaczynają się rozmowy o pieniądzach. Po pierwsze w trakcie pandemii politycy PiS zajmowali się promowaniem i ustawianiem zaprzyjaźnionych firm na intratnych kontraktach z państwem. Na potrzebny sprzęt medyczny lub ochronny.

To dlatego później członkowie rządu naciskali, aby uchwalić paragraf, który rozgrzeszał urzędników z niegospodarności i podobnych przestępstw, jeżeli powstały one podczas walki z pandemią. Tak, politycy PiS chcieli uchwalić sobie taką uniwersalną amnestię i tylko dzięki presji mediów się to nie udało.

Jak to wygląda w praktyce widać też było przy okazji maili dotyczących finansowania podmiotów o. Tadeusza Rydzyka. Pochodzą one z października 2018 r. Maile były o tyle „smaczne”, że zawierały SMS-y samego o. Rydzyka, który ponaglał premiera Morawieckiego w sprawie pomocy dla „parku pamięci narodowej”. „Panie Premierze, po naszej rozmowie, miał zareagować min. Dworczyk. Nic z tego” – dociskał premiera Morawieckiego o. Rydzyk.

Morawiecki naciskał więc Dworczyka. Ten zaś, niemal cedząc słowa (wściekłość czuć w liście) odpisał, że „Mateusz, daję słowo, że zajmuję się tą sprawą (wśród innych pożarów)” Dodał też, że „staram się nie dopuścić, aby w rozliczeniu była np. faktura na 1,2 mln dla szkoły TR” (czyli Tadeusza Rydzyka – red.).

Wszyscy oczywiście wiedzieli od lat, że poparcie o. Rydzyka dla PiS nie jest za darmo. Wciąż jednak napór zakonnika na najważniejszych polityków w państwie i błyskawiczna reakcja premiera Morawieckiego na „opieprz”, zdumiewa.

Park otwarto w sierpniu 2020 r. Początkowo mieli go finansować odbiorcy mediów o. Rydzyka. Założony ludzi „Gazety Wyborczej” portal oko.press ujawnił jedna, że właśnie w październiku 2018 r. Morawiecki dorzucił do tego projektu 5 mln zł z rezerwy budżetowej, a potem dorzucił kolejne 3 mln zł.

Co naprawdę myślą o sobie?

W maju 2018 r. Dworczyk ocenił Annę Zalewską, byłą już minister edukacji narodowej, której ludzie byli związani ze słynną aferą okradania Polskiego Czerwonego Krzyża. „Przepraszam, ale powiem krótko: Anka zachowuje się jak baba z magla. Na dodatek przeżarta kłamstwem do szpiku kości” – napisał Dworczyk do Morawieckiego.

Jeszcze ciekawiej wyglądają opinie Dworczyka z grudnia 2019 r. na temat działań skonfliktowanego z PiS szefa Najwyższej Izby Kontroli Mariana Banasia. „Mateusz, informacyjnie – kolega M. Banaś, jak zapewne wiesz, prowadzi ostrzał w różnych kierunkach – również w naszym. Prowadzona od jesieni niemrawa i standardowa kontrola NIK w obszarze pomocy humanitarnej nagle nabrała niezwykłego tempa. Zarzucają nas pytaniami i prześwietlają każdy szczegół – intencja jest ewidentna. Ponadto przysłali nam plan kontroli na przyszły rok. Na 90 zaplanowanych jest kilka z dużym potencjałem – wydatki z Funduszu Dróg Samorządowych, SOP (Służba Ochrony Państwa – red.), TVP, PAK (tam były pewne problemy…). Jedno jest pewne z prezesem NIK nudzić się nie będziemy. M” De facto Dworczyk potwierdza więc, że ekipa PiS zdaje sobie sprawę z nieprawidłowości, ale zagrożenia upatruje tylko w prezesie NIK, który wyrwał się z pod kontroli.

Kto tym wszystkim steruje? Wydaje się, że na pewno nie było tak iż to służby zagraniczne włamały się na konto Dworczyka. Tą narrację opowiadali ludzie PiS. Jest ona wygodna, bo pozwala ona na ignorowanie coraz nowych kompromitujących maili. „Przecież nie będziemy dyskutować nad rosyjskimi wrzutkami”.

Według moich rozmówców z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, za wyciek jest odpowiedzialna bliska Dworczykowi osoba, która postanowiła go ukarać. Miała ona sprzedać maile, które dziś są selekcjonowane i używane do… wewnętrznej walki w PiS. Część bowiem sypiącego się obozu władzy w politycznej egzekucji Morawieckiego upatruje szansy dla obecnej ekipy uniknięcia katastrofy wyborczej.

Tak czy siak, czytajcie maile Dworczyka. Tak prawdziwych informacji i analiz polskiej polityki trudno szukać gdzie indziej.

Jan Piński, autor jest redaktorem naczelnym Wiesci24.pl 

Poprzedni artykułPiS się boi AGROunii. Partia Michała Kołodziejczaka odbiera jej kilka punktów procentowych poparcia
Następny artykułMorawiecki znów skłamał. Czy to jest jakaś choroba?