“Ofensywa Rosji i nadejście nowego świata.” Wyciekło stanowisko Kremla przygotowane po spodziewanym zajęciu Kijowa [PEŁNY POLSKI TEKST]

Porządek świata według Putina. 

Na stronach rosyjskich mediów pojawiło się w sobotę oświadczenie przygotowane do publikacji “po zdobyciu” Kijowa przez Rosjan. Chociaż szybko je usunięto, to w internecie nic nie ginie.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Przedstawia ono jak sprawę ataku na Ukrainę rozumie Władimir Putin. Tekst podpisał prokremlowski “dziennikarz” Petr Akopow.

“Ofensywa Rosji i nadejście nowego świata

Rosja przywraca swoją historyczną wielkość, jednocząc świat rosyjski, naród rosyjski – w całości Wielkorusów, Białorusinów i Małorusów.

Na naszych oczach rodzi się nowy świat. Operacja wojskowa Rosji na Ukrainie zapoczątkowała nową erę – i to jednocześnie w trzech wymiarach. I oczywiście w czwartym, wewnętrznym rosyjskim. Tutaj zaczyna się nowy okres zarówno w ideologii, jak i w samym modelu naszego systemu społeczno-gospodarczego – ale o tym warto porozmawiać osobno nieco później.

Rosja przywraca jedność – przezwyciężono tragedię 1991 roku, tę straszliwą katastrofę w naszej historii, jej nienaturalne przemieszczenie. Tak, wielkim kosztem, tak, poprzez tragiczne wydarzenia wirtualnej wojny domowej, bo teraz bracia, rozdzieleni przynależnością do armii rosyjskiej i ukraińskiej, wciąż do siebie strzelają, ale już nie będzie Ukrainy jako anty-Rosji.

Rosja przywraca swoją historyczną wielkość, jednocząc świat rosyjski, naród rosyjski – w całości Wielkorusów, Białorusinów i Małorusów.

Gdybyśmy z tego zrezygnowali, gdybyśmy pozwolili, by tymczasowy podział trwał wieki, to nie tylko zdradzilibyśmy pamięć  naszych przodków, ale zostalibyśmy przeklęci przez naszych potomków za dopuszczenie do rozpadu ziemi rosyjskiej.

Władimir Putin bez cienia przesady przyjął na siebie historyczną odpowiedzialność, nie pozostawiając rozwiązania kwestii ukraińskiej przyszłym pokoleniom.

Przecież potrzeba jej rozwiązania zawsze pozostawała głównym problemem Rosji – z dwóch kluczowych powodów. A sprawa bezpieczeństwa narodowego, czyli stworzenie antyrosyjskiej Ukrainy i przyczółka Zachodu, by wywierać na nas presję, jest dopiero drugą najważniejszą z nich.

Pierwszym byłby zawsze kompleks ludzi podzielonych, kompleks upokorzeń narodowych – kiedy dom rosyjski najpierw utracił część swoich fundamentów (Kijów), a potem został zmuszony do pogodzenia się z istnieniem dwóch państw, i już nie jednego, ale dwóch narodów.

To znaczy albo porzucić swoją historię, zgadzając się z obłąkanymi wersjami, że „tylko Ukraina jest prawdziwą Rosją”, albo bezradnie zgrzytać zębami, wspominając czasy, kiedy „utraciliśmy Ukrainę”.

Powrót Ukrainy, czyli powrót do Rosji, byłby z każdą dekadą coraz trudniejszy – przeprogramowywanie, derusyfikacja Rosjan i podżeganie ukraińskich Małorusów przeciwko Rosjanom nabierałoby rozpędu.

A w wypadku konsolidacji pełnej geopolitycznej i militarnej kontroli Zachodu nad Ukrainą jego powrót do Rosji stałby się całkowicie niemożliwy. Musiałaby Rosja o to walczyć z blokiem atlantyckim.

Teraz ten problem zniknął – Ukraina wróciła do Rosji. Nie oznacza to, że jej państwowość zostanie zlikwidowana, ale zostanie zreorganizowana, przywrócona i przywrócona do naturalnego stanu części rosyjskiego świata.

W jakich granicach, w jakiej formie zostanie utrwalony sojusz z Rosją (poprzez OUBZ i Unię Eurazjatycką czy Państwo Związkowe Rosji i Białorusi)?

Zapadnie to po tym, jak zakończy się historia antyrosyjskiej Ukrainy. W każdym razie okres rozłamu narodu rosyjskiego dobiega końca.

I tu zaczyna się drugi wymiar nadchodzącej nowej ery – dotyczy relacji Rosji z Zachodem. Nawet nie Rosja, ale świat rosyjski, czyli trzy państwa: Rosja, Białoruś i Ukraina, działające pod względem geopolitycznym jako jedna całość.

Relacje te weszły w nowy etap – Zachód widzi powrót Rosji do swoich historycznych granic w Europie. I jest tym głośno oburzony, choć w głębi duszy musi przyznać przed sobą, że nie mogło być inaczej.

Czy ktoś w starych stolicach europejskich, w Paryżu i Berlinie, poważnie wierzył, że Moskwa zrezygnuje z Kijowa? Że Rosjanie na zawsze będą podzielonym narodem?

A w tym samym czasie, gdy Europa się jednoczy, kiedy elity niemieckie i francuskie próbują przejąć kontrolę nad integracją europejską od Anglosasów i zbudować zjednoczoną Europę?

Zapominając, że zjednoczenie Europy stało się możliwe tylko dzięki zjednoczeniu Niemiec, które nastąpiło zgodnie z dobrą (choć niezbyt mądrą) wolą Rosjan.

Dokonywanie zamachu potem także na ziemie rosyjskie nie jest nawet szczytem niewdzięczności, ale geopolitycznej głupoty. Zachód jako całość, a tym bardziej Europa w szczególności, nie miał siły, by utrzymać Ukrainę w swojej strefie wpływów, a tym bardziej, by wziąć ją dla siebie. Aby tego nie zrozumieć, trzeba było być po prostu geopolitycznymi głupcami.

Dokładniej, była tylko jedna opcja: postawić na dalszy upadek Rosji, czyli Federacji Rosyjskiej. Ale fakt, że to nie zadziałało, powinien był być jasny dwadzieścia lat temu. A już piętnaście lat temu, po monachijskim przemówieniu Putina, nawet głusi słyszeli – Rosja wraca.

Teraz Zachód próbuje ukarać Rosję za to, że wróciła, za to, że nie zgodziła się na odnoszenie zysków jej kosztem, za niedopuszczenie do ekspansji krajów zachodu na wschód.

Zachód uważa, że ​​stosunki z nim mają dla nas ogromne znaczenie. Ale od dawna tak już nie było. Świat się zmienił i dobrze to rozumieją nie tylko Europejczycy, ale także rządzący Zachodem Anglosasi.

Żadna presja Zachodu na Rosję nie doprowadzi do niczego. W wyniku konfrontacji poniosą straty obie strony, ale Rosja jest na nie gotowa moralnie i geopolitycznie.

Ale dla samego Zachodu wzrost stopnia konfrontacji pociąga za sobą ogromne koszty – a główne nie są wcale ekonomiczne.

Europa jako część Zachodu pragnęła autonomii – niemiecki projekt integracji europejskiej nie ma sensu strategicznego przy zachowaniu anglosaskiej kontroli ideologicznej, militarnej i geopolitycznej nad Starym Światem.

Tak, i nie może się to udać, bo Anglosasi potrzebują Europy, którą kontrolują. Ale Europa potrzebuje autonomii także z innego powodu – na wypadek samoizolacji państw (w wyniku narastających konfliktów wewnętrznych i sprzeczności) lub skupienia się na regionie Pacyfiku, gdzie przesuwa się geopolityczny środek ciężkości świata.

Konfrontacja z Rosją, w którą Anglosasi wciągają Europę, odbiera Europejczykom nawet szansę na niepodległość, nie mówiąc już o tym, że próbują wymusić zerwanie z Chinami w ten sam sposób na Europie.

Jeśli teraz państwa atlantycki (USA i Wielka Brytania – red.) cieszą się, że „rosyjskie zagrożenie” zjednoczy blok zachodni, to w Berlinie i Paryżu nie mogą nie rozumieć, że tracąc nadzieję na autonomię, projekt europejski po prostu upadnie w perspektywie średnioterminowej.

Właśnie dlatego niezależni Europejczycy są teraz zupełnie niezainteresowani budowaniem nowej żelaznej kurtyny na swoich wschodnich granicach – zdając sobie sprawę, że zamieni się ona w zagrodę dla Europy.

Której stulecie (a precyzyjniej pół tysiąclecia) światowego przywództwa i tak minęło – ale wciąż możliwe są różne opcje jego przyszłości.

Bo budowa nowego porządku światowego – i to jest trzeci wymiar bieżących wydarzeń – przyspiesza, a jego kontury są coraz wyraźniej widoczne przez rozszerzającą się osłonę anglosaskiej globalizacji.

Świat wielobiegunowy wreszcie stał się rzeczywistością – operacja na Ukrainie nie jest w stanie zmobilizować nikogo poza Zachodem przeciwko Rosji.

Bo reszta świata doskonale widzi i rozumie – to jest konflikt między Rosją a Zachodem, to jest odpowiedź na geopolityczną ekspansję Wielkiej Brytanii i USA, to jest powrót Rosji do jej historycznej przestrzeni i jej miejsca w świecie.

Chiny i Indie, Ameryka Łacińska i Afryka, świat islamu i Azja Południowo-Wschodnia – nikt nie wierzy, że Zachód rządzi światowym porządkiem, a tym bardziej ustala reguły gry.

Rosja nie tylko rzuciła wyzwanie Zachodowi, ale pokazała, że ​​epokę globalnej dominacji Zachodu można uznać za całkowicie skończoną.

Nowy świat będzie budowany przez wszystkie cywilizacje i ośrodki władzy, oczywiście razem z Zachodem (zjednoczonym lub nie) – ale nie na jego warunkach i nie według jego reguł. ”

źródło: RIA Novosti