Morawiecki chętnie uznaje innych za „sojuszników Putina”. Tylko czy ma do tego prawo?

To już stało się mantrą Zjednoczonej Prawicy. Z lubością określają polityków opozycji mianem „sojuszników Putina”. Tylko dlatego, że ci nie dali się rządowej propagandzie i ciągle upominają się o przestrzeganie praworządności w Polsce.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Warto także pamiętać, że Morawiecki arbitralnie uznający kto jest, a kto też nie jest sojusznikiem Putina nie jest zbyt przekonywujący. Całkiem niedawno jeszcze przecież publiczne pokazywał się wśród liderów europejskiej skrajnej prawicy. Którzy jak jeden mąż popierają dzisiaj rosyjskiego prezydenta.

– Amerykanie informują sojuszników w listopadzie, że Putin chce zaatakować Ukrainę – pisze na Twitterze Dominika Długosz.

– W grudniu wozimy Marine Le Pen po Warszawie na bombach, w styczniu w Madrycie premier mówi „dobrze być wśród przyjaciół”. I ktoś tu śmie wypominać innym co powiedzieli dekadę temu? Serio? – dodaje.