Wstrząsająca opowieść Polaka, który przyjął Ukraińców: “Uchodźcy wojenni w moim domu”

Jak odbierałem ich z dworca dzieciak był ubrany w ciuchy adidasa, a kobiety w stare, biedne dresy i kurty, no bardzo skromnie. Bo dla dzieciaka co najlepsze, dzieciaka nie ruszą, a kobiety nie znamy tego co po drodze, więc nie będziemy kusić losu. Wszyscy podśmierdywali. Trudno po trzech dobach podróży nie podśmierdywać. Zawiozłem do domu. Odpoczęli, pomyli się, przebrali. I tacy sami zwykli ludzie jak my, laczki od adidasa i ubrania typu Decathlon, Reserved, smart band na ręce, hujałeje w dłoni, nastolatka pyta się o wifi. To naprawdę bardzo uderzające, że nie liczyć języka to ludzie, którzy żyją jak my. W niektórych aspektach jak my sprzed 5-10 lat (np. są na etapie marzenia o zmywarce w domu, od nas dowiedzieli się o suszarkach do ubrań). W niektórych trochę do przodu: np. społecznościówki które są to wszystkie mają ogarnięte na wczoraj. Spodziewałem się różnic kulturowych, a jedyna jaką napotkałem, to to że dzieciak nazywał mnie dziadzia. Myślałem, że dlatego, że wydaje mu się, że jestem mocno stary (broda, etc, 40 lv here, ostry cień mgły czułem już) ) a tu, bo ukraińskie dzieciaki nie mają pan/ pani tylko dziadzia/ ciocia. Dzieciak nawet kreskówki ogląda takie co mój bombel: Szcziniaczy patrol i Madagaskar.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


A jeszcze jedna różnica “kulturowa” My mamy alarm rcb bo wieje. Oni mają alarm rcb bo ostrzał rakietowy. Natasza pokazała mi te smsy, poczułem się słabo wtedy.

Od początku za wszystko chcą płacić. Ja pieniędzy konsekwentnie odmawiam. To dziękują bardzo wylewnie i szczerze. Ale też mocno widzę, że oni nie chcą się czuć jak żebracy, jak podludzie, chcą zachować swoją normalność. Więc wczorajszy obiad zasponsorowała i ugotowała pani Natalia. A to była pierś z kurczaka z makaronem i surówką z ogórka. Smaczne jak żonine.

Rozmawiamy. Pociąg. Natalia z łzami w oczach, że jej mąż jak jej ręka, nierozłączny, jak jedno serce. że oni wszystko razem. Że na dworcu ich przez wybitą szybę wagonu wpychał na siłę, że chłopiec mało nie został, bo już tak było zapchane. Mąż, Oleg, został. Musiał, on teraz nie kamieniarz-budowlaniec, ale rezerwista. I że dzieciak dopiero w pociągu się skapnął, że taty nie ma, i że to było straszne jak się zorientował. tyle przepłakali…

Pociąg. Noc. W zasadzie tylko i dzieci i kobiety. Mnóstwo dzieci i kobiet. Jakoś się upychają, organizują: do przedziałów dzieci, kobiety na korytarzach. Szyby zasłonięte dyktami wyrwanymi z poszycia wagonu. Alarm. Wszyscy mają się położyć na podłogi. Wszyscy się kładą, kulą jeden na drugim. Rozkaz zaciemnienia, żadnego światełka, żadnej latarki. Pociąg zwalnia. Płacz i strach. Pociąg postał trochę i ruszył dalej, ale już bez żadnych świateł. To 4 dni temu było, nie 80 lat temu.

źródło: Wykop.pl