Media rządowe trąbią dziś na prawo i lewo o tym, że Jarosław Kaczyński udał się wraz z Mateuszem Morawieckim do oblężonego Kijowa. Taktownie zapominając przy tym się zapytać, gdzie dotychczas podziewał się Kaczyński? Wojna wybuchła przecież trzy tygodnie temu! A przecież jako wicepremier ds. bezpieczeństwa Kaczyński powinien być szczególnie widoczny.
Inną sprawą jest to, że Jarosław Kaczyński niezbyt nadaje się na reprezentanta Unii Europejskiej. Jego wybory polityczne wyraźnie ustawiają go w szeregu sojuszników Władimira Putina.
– Jest ponurym żartem, że dziś w Kijowie Radę Europejską reprezentuje m.in. Jarosław Kaczyński – człowiek, który po 1989 roku poświęcił większość swojego politycznego życia na walkę z fundamentalnymi wartościami europejskimi: demokracją konstytucyjną, państwem prawa, prawami człowieka, w tym prawami kobiet i opresjonowanych mniejszości – zauważa na łamach „Gazety Wyborczej” Maciej Kisilowski.
– [Kaczyński to] Człowiek, który jeszcze parę miesięcy temu szukał z prorosyjskimi kreaturami, takimi jak Marine Le Pen, najskuteczniejszych strategii sabotowania europejskiego projektu i zastąpienia go alternatywną wizją do złudzenia przypominającą „zdrowy konserwatyzm”, promowany od lat przez Władimira Putina – przypomina publicysta.
Źródło: Gazeta Wyborcza