Co prawda nie swój własny, ale Lecha Kaczyńskiego. Ale prawdziwy cel Kaczyńskiego jest jasny. Polacy mają uznać, że Lech Kaczyński był najwybitniejszym polskim przywódcą praktycznie od czasów Piasta i Rzepichy.
Temu służy rozkręcona na nowo, z premedytacją, histeria smoleńska. Wbrew faktom i dowodom Antoni Macierewicz kolejny raz ogłosił, że w Smoleńsku doszło do zamachu. Teraz tę niedorzeczną tezę pochwycił Kaczyński. Nadając jej niejako państwową sankcję.
– Prezes PiS postanowił przesunąć granice w naszym podejściu do katastrofy w Smoleńsku. Chce nam wmówić, że Lech Kaczyński był wielki i należy go czcić, bo przecież gdyby było inaczej, to Putin nie zlecałby zamachu w 2010 roku. Chce też wmówić Polakom, że pomocnikiem miał być Donald Tusk. Nie wiem, czy dziś jest ktoś w stanie powstrzymać Jarosława Kaczyńskiego i Antoniego Macierewicza na tej drodze – mówi Michał Szułdrzyński, zastępca redaktora naczelnego „Rzeczpospolitej”.
– Jarosław Kaczyński chce zaprowadzić kult jednostki – podsumowuje Szułdrzyński działania lidera PiS. Naprawdę, nie możemy do tego dopuścić!