Przypadek? Nie sądzę.
Szef służb PiS Mariusz Kamiński udał się z wizytą na Ukrainę. Jego tłumaczem został Michał Gołkowski.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Jak ujawnia „Gazeta Wyborcza” Gołkowski był blisko związany z rosyjską firmą handlującą w Polsce węglem. Tą samą, z którą współpracował bohater afery podsłuchowej Marek Falenta.
– Gołkowski twierdzi np., że „upadek Związku Radzieckiego był upadkiem ostatniego systemu, w centrum którego stał człowiek”. I – jak mówi – jest o to gotów bić się do krwi z każdym, kto twierdzi inaczej – zwraca uwagę Grzegorz Rzeczkowski, który opisał aferę podsłuchową.
– Jeśli ktoś się zastanawia, dlaczego Putin wziął Krym, to odpowiadam: wziął Krym właśnie dlatego, bo mógł”. „Rosja putinowska wygląda jak z bajki. I naprawdę jest świetnie” – rozpływa się w jednym z nagrań Gołkowski, który opowiada o kraju kroczącym „od sukcesu do sukcesu”, w prosty też sposób tłumacząc wojny wszczynane przez Putina.
No pięknie. Pewnie przez przypadek na rozmowy z Ukraińcami o wrażliwych sprawach bezpieczeństwa wzięli zwolennika Putina. https://t.co/xDyj2GALiV
— Roman Giertych (@GiertychRoman) May 22, 2022