Papierowe zbrojenia PiS. Nie ma na nie pieniędzy

Mariusz Błaszczak. Fot. YT
Mariusz Błaszczak. Fot. YT

Wojna na Ukrainie przypomniała decydentom Zjednoczonej Prawicy, że Polska potrzebuje silnej i sprawnej armii. Jak gdyby pragnąc nadrobić zaniedbania w tym względzie, sięgające 2015 r. szef MON „wybrał się” na zakupy. 

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Kupujemy więc dużo i drogo, niemalże wszystko, co ktokolwiek nam zaproponuje. Problem tylko w tym, że kupuje w większości sprzęt przestarzały i drogi. Bez zastanawiania się, czy polska armia go akurat potrzebuje. Nie ma też nań pieniędzy, chociaż to paradoksalnie może być dobra wiadomość.

Krytykowane są zwłaszcza zakupy Mariusza Błaszczaka w Korei. Do Wojska Polskiego mają trafić w znacznych ilościach koreańskie czołgi, wozy bojowe i może nawet haubice.

– Zakup wozów w Korei oznacza, że znów dążymy do liczebnego rozwoju armii, próbując zbalansować go z rozwojem jakościowym. Choć szybka modernizacja oznacza także, że zakup będzie drogi. Pytanie, czy nas stać na to wszystko – zauważył dr Michał Piekarski, ekspert ds. bezpieczeństwa narodowego z Uniwersytetu Wrocławskiego.

Jak zauważają fachowcy, sposób w jaki Błaszczak kupuje nową broń, niemalże „z półki” pozbawia nasz kraj jakiejkolwiek pozycji negocjacyjnej. Pokazuje też panikę władzy, która gorączkowo stara się nasyć wojsko nowym (co nie znaczy nowoczesnym) sprzętem. Zapominając przy tym, że najpierw warto byłoby odpowiedzieć sobie na pytanie, jakiej armii tak naprawdę potrzebujemy.