Potwierdza się dobrze znana prawda, że PiS nie daje zginąć „swoim”. Musi być tylko spełniony jeden warunek: absolutna lojalność wobec Partii. I branie na siebie wyraźnych błędów przełożonych.
Taki jest właśnie przypadek Tadeusza Kościńskiego. W lutym jeszcze jako minister finansów wziął na siebie winę za chaos Polskiego Ładu. Uratował w ten sposób Morawieckiego, chociaż sam został zdymisjonowany.
Teraz okazuje się, że Kościński wróci do rządu i to na ministerialne stanowisko. Może nie tak medialne, jak szefowanie Ministerstwu Finansów, niemniej bardzo ważne. Jeśli nawet nie ważniejsze.
Kościński ma bowiem w Kancelarii Premiera odpowiadać za program zbrojeniowy naszej armii. Zupełnie tak, jakby nie mógł się tym zajmować szef MON. Chociaż nie, faktycznie dzisiejszy szef MON został wicepremierem i będzie zajmować się czymś innym. Pozostając przy tym zwierzchnikiem resortu obrony.
Naprawdę idzie się pogubić w zawiłościach personalnych rządu Morawieckiego.