Gorączkowy objazd Jarosława Kaczyńskiego po Polsce pokazał jasno jego ograniczenia jako polityka. Często bowiem mówi rzeczy nieprawdziwe, opowiadając choćby o euro kosztującym 3 złote. Jeśli jednak ktoś go na takich nieścisłościach złapie, to zarzuca mu kłamstwo.
Lider Zjednoczonej Prawicy za swojego najważniejszego przeciwnika uważa Donalda Tuska. Zapewne dlatego praktycznie nie ma takiego publicznego wystąpienia, by Kaczyński nie zarzucił kłamstwa liderowi opozycji.
– Jeżeli chodzi o kłamanie przez Tuska tu w kraju, a rzeczywiście kłamie tak, że słońcu wstyd świecić, to tu trochę polityk jest w pozycji oskarżonego. Gdyby karać polityków za kłamstwa, to poza ludźmi Prawa i Sprawiedliwości, wszyscy inni byliby na wikcie państwowym. Trzeba to traktować jako ciężar demokracji – mówił Kaczyński.
Przyznać trzeba, że trudno nie odczytać tych słów jako groźby. Bo Kaczyński najwyraźniej bierze pod uwagę wsadzanie do więzienia za „kłamstwo”. Sobie zaś przypisuje prawo do oceny, co jest prawdą.