Kolejne sondaże pokazują, że Prawo i Sprawiedliwość ciągle może liczyć na poparcie w granicach 30 proc. To dużo. Dla polityków z Nowogrodzkiej problemem jest jednak to, że taki wynik nie daje im tego, czego pragną najbardziej. Czyli zdobycia władzy po raz trzeci. A co się z tym nieodwołalnie wiąże – bezpieczeństwa. Będą bowiem musieli odpowiedzieć, za wszystkie przykłady łamania prawa i afery, jakie nagromadziły się od 2015 roku.
– Po wybuchu wojny w Ukrainie PiS wciąż mógł mieć nadzieję, że decydujące kilka procent wyborców, które zajęło wyczekującą postawę pod koniec 2021 roku, po widocznej erozji obozu rządzącego powróci pod ich sztandar. I tak się stało, ale na krótko. W sondażu IBRiS z 3 marca na PiS wskazało 37,5 proc. badanych. A jeszcze 17 lutego Zjednoczoną Prawicę poparło tylko 32,5 proc. (przy wyraźnym awansie PO, do 29,5 proc. – aż o 8 pkt proc.) – pisze Zuzanna Dąbrowska na łamach „Rzeczpospolitej”.
– Wojna dała więc władzy tlen i nadzieję na kolejną kadencję. Prezydent, premier, prezes Kaczyński i minister obrony narodowej ze wszystkich sił starali się podtrzymać wojenną passę, organizując wsparcie dla Ukrainy poprzez polityczne spotkania i zdjęcia bez krawatów w towarzystwie prezydenta walczącego kraju. Ale ten potencjał się wyczerpał – w połowie lipca przyszedł czas na pożegnanie z wizją obrońców przed „rosyjską nawałnicą”. Na kraj padł cień słabnącej gospodarki i spadku poziomu życia – dodaje dziennikarka.
I nie zmienią tego starannie reżyserowane spotkania z Kaczyńskim. Ocierające się o groteskę, kiedy starannie dobrana publika odśpiewuje „sto lat”. Wraz ze zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi idzie nieuchronna klęska PiS. I nic tego nie jest już w stanie zmienić.