PiS inflacji się nie boi. Przygotowuje podwyżki dla swoich polityków

Zjednoczona Prawica wzięła sobie najwyraźniej do serca popularne stwierdzenie, że „rząd się zawsze wyżywi”. I zapewne dlatego w czasach szalejącej inflacji rozpoczęto w Sejmie prace nad przyznaniem podwyżek prezydentowi, premierowi, ministrom wreszcie szeregowym posłom.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


– 13 lipca dostaliśmy pismo z Ministerstwa Finansów zawierające wskaźniki i informację, że mam zaplanować 7,8 proc. podwyżki – mówiła o całej sprawie Agnieszka Kaczmarska, szefowa Kancelarii Sejmu.

Sprawa wyszła na jaw przypadkiem. Przewidywany jest bowiem wzrost o 23 proc. wydatków na utrzymanie Kancelarii Sejmu. Ma on pokryć m.in. podwyżki dla urzędników a także uposażeń i diet dla posłów.

Jak wyliczył „Fakt” może to oznaczać spore podwyżki zarobków dla najważniejszych osób w państwie. I tak prezydent zarabiałby aż o 2000 zł brutto więcej, premier i marszałkowie Sejmu i Sanatu po ok. 1600 (brutto). Z kolei ministrowie będą zarabiali co miesiąc więcej o 1400 zł, wiceministrowie o 1250 zł, a „szeregowi” posłowie i senatorowie po 1000 zł.

Dodajmy tylko, że inflacja w czerwcu była nieco niższa niż planowano, i wyniosła „tylko” 15,5 proc. Tyle tylko że Polakom nikt jej nie rekompensuje. Po prostu o tyle jesteśmy biedniejsi.