Można przyjąć za pewnik, że jeśli któryś z polityków Zjednoczonej Prawicy palnie jakąś „patriotyczną” głupotę, to szybko staje się ona partyjnym programem. Tak jest na przykład w przypadku reparacji od Niemiec. Których PiS domaga się już od dobrych paru lat bez widocznych efektów.
Ostatnio do „chcących” reparacji za wojnę, która skończyła się niemalże 80 lat temu dołączył Mariusz Błaszczak. Nie tylko wicepremier i minister obrony, ale też polityk coraz częściej typowany na „delfina”. Czyli następcę Jarosława Kaczyńskiego jako szafa PiS.
– Nie spodziewam się jednak dobrych informacji ze strony polityków niemieckich, chociaż bardzo mocno to podkreślamy, że reparacje wojenne Polsce się należą – stwierdził Błaszczak.
I tutaj trudno się Niemcom dziwić. Nie tyle nie chcą rozmawiać o reparacjach wojennych, ile nie chcą brać udziału w partyjnym cyrku PiS. A tylko temu służą hasła o odszkodowaniach od Niemiec za minioną wojnę.