Dzicz Kaczyńskiego.
– To największa katastrowa środowiskowa, odkąd sięgamy pamięcią – powiedział premier niemieckiej Brandenburgii Dietmar Woidke o zatruciu Odry. Na konferencji prasowej w Lubuszu nad Odrą szef rządu graniczącego z Polską landu, przyznał, że jest „głęboko wstrząśnięty” katastrofą ekologiczną na rzece.
Premier podkreślił, że jej skutki będą odczuwalne jeszcze przez długi czas. – Do dziś nie wiemy, co dokładnie spowodowało zatrucie ryb – ubolewał.
– Dla nas sprawą egzystencjalnie ważna jest wiedzieć, co dokładnie się stało i czy nadal istnieje zagrożenie dla człowieka i środowiska albo czy wraz z falą zagrożenie minęło – dodał.
Woidke nie krył irytacji tym, że przez wiele dni strona polska nie informowała Niemiec o skażeniu rzeki granicznej.
– Ja osobiście jestem poirytowany tym, czego świadkami byliśmy w ostatnich tygodniach: polityka informacyjną, która w zasadzie nie była żadną polityką informacyjną. Informacje nadchodziły ślamazarnie albo wcale – oświadczył premier.
Woidke podziękował setkom wolontariuszy i samorządowcom z powiatów nad Odrą, którzy z zaangażowaniem próbowali chronić ludzi i naturę przed skutkami katastrofy.
– W zeszłą sobotę w tym miejscu, gdzie teraz stoimy, około 50 wolontariuszy wydobyło z Odry ponad cztery tony martwych ryb. Wiele innych osób pracowało też w innych miejscach nad Odrą, próbując chociaż ograniczyć konsekwencje tej największej katastrowy środowiskowej, odkąd w ogóle sięgamy pamięcią – powiedział premier.
Źródło: Rzeczpospolita