
Antoni Macierewicz jest całkowicie nie do zdarcia. Mimo powszechnej krytyki ciągle przekonuje, że w prezydenckim Tu-154 doszło do wybuchów. Mimo już dawno temu koncepcję zamachu wykpili wszyscy fachowcy. No, ale skoro Macierewicz uczynił z katastrofy w Smoleńsku swój sposób na dalsze istnienie w polityce, to i opowiada co mu ślina na język przyniesie.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
– Zrekonstruowaliśmy wrak samolotu w około 60 procentach. Analizy wraku w sposób absolutnie bezsporny pokazują zniszczenia wybuchowe. To szereg śladów, które w podręcznikach zajmujących się tymi badaniami, są traktowane jako dowód wybuchu m.in. loki powybuchowe, mikrokratery i kolce. Wyniki są więc wystarczające, ale oczywiście byłoby bardzo dobrze, gdybyśmy mogli dokonać rekonstrukcji całego samolotu. To jest główny przedmiot naszych obecnych działań – mówił Macierewicz w rozmowie z Polską Agencją Prasową.
– Są prowadzone także badania śladów materiałów wybuchowych, które ostatnio zostały nam przekazane. To ziemia z wrakowiska w Smoleńsku i fragmenty ubrań – dodał.
Najwyraźniej Macierewicz przejął się hasłem głoszonym przez Jurka Owsiaka. I będzie opowiadał o Smoleńsku do końca świata i nawet dłużej.