
Czy wkrótce wybuchnie nowa afera w świecie dziennikarskim? Jedna z osób, która podawała się za dziennikarza i spędzała dużo czasu w centralach różnych partii w okolicach kampanii wyborczej, mogła prowadzić dodatkową działalność, polegającą na zbieraniu i przekazywaniu informacji do PiS.
Ta wyborcza pomysł miała swoją cenę i sowite wynagrodzenie. Nie tylko w postaci pieniędzy.
Reklamy
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Szpiegowanie pod przykryciem dziennikarza nie jest niczym nowym. Warto jednak by opozycja przed kolejnymi wyborami bardzo mocno zastanowiła się, kogo i dlaczego wpuszcza w pobliże ośrodków, które podejmują kluczowe decyzje. Mogą one bowiem szybko przeciekać do PiS.
Szczelność własnej organizacji może być bardzo wysoka, ale taki przyjaciel i pozorny doradca jak ów wzmiankowany dziennikarz, który potem papla na lewo i prawo jest śmiertelnych zagrożeniem. Dlatego nie wpuszczajcie takich osób zbyt blisko centrum decyzyjnego.
Nie warto.