
Szalejąca inflacja nie nastraja Polaków szczególnie optymistycznie. Tym bardziej że szef NBP, Adam Glapiński oświadczył, że szczyt inflacji będzie w styczniu albo w lutym. Pamiętając o tym, że analizy Glapińskiego są zwykle nietrafne, to szczyt może być równie dobrze w maju, czerwcu albo w ogóle w np. 2024 r.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
– Kiepsko to wszystko wygląda. […] przez długi czas inflacja będzie pustoszyć nasze portfele. Przecież wzrost cen średnio o 13 proc. jeszcze dwa lata temu trudno było sobie nawet wyobrazić. Teraz mamy go traktować jako sukces i ulgę dla naszych budżetów domowych – zauważa Piotr Skwirowski na łamach „Rzeczpospolitej”.
– Jakby tego było mało, w raporcie NBP znajdujemy informacje, że spowolnienie gospodarcze doprowadzi do wyraźnego pogorszenia koniunktury na rynku pracy. To pewnie oznaczać będzie hamowanie wzrostu płac, a przecież i tak zwyżki pensji dużej części z nas (o ile w ogóle są), choćby budżetówki, dalece odstają od tempa wzrostu cen – dodaje dziennikarz.
No cóż, trzeba mieć nadzieję, że jesienią przyszłego roku populiści z PiS zostaną odsunięci od władzy. To da szansę na odbudowę gospodarki.
Źródło: Rzeczpospolita