Po co Polakom dworzec kolejowy, na którym nie da się kupić biletów? Nie wie tego najwidoczniej Jacek Sasin, który otworzył wczoraj taki dworzec w Świdniku. Po co? Trudno powiedzieć, być może brakowało innych obiektów do otwarcia i ten Świdnik spadł mu po prostu z nieba.
Dworzec kosztował gigantyczne pieniądze, bo trudno mówić o sukcesie, gdy w poczekalni jest aż… osiem miejsc siedzących, dwa wyświetlacze i dwie toalety. Pięć milionów złotych to jednak trochę wygórowana cena za takie podstawowe udogodnienia.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
A komentatorzy słusznie zastanawiają się, czy przy okazji budowy nie było jakichś wziątek czy innych łapówek. Trudno bowiem zrozumieć skąd tak gigantyczne pieniądze za nieduży w sumie obiekt a jeszcze trudniej po co tam Jacek Sasin. Chyba, żeby zapowiedzieć klęskę projektu i odwołać wszystkie pociągi.
Za połowę tej kasy sam bym im wybudował taki dworzec. Kasa musi jakoś wychodzić przed wyborami póki jeszcze ma szansę trafić w "odpowiednie"ręce. Przyjdzie nowa ekipa będą dawać "swoim" zarobić.
— El (@ElChlapo) November 28, 2022