Na łamach „Rzeczpospolitej” Zuzanna Dąbrowska trafnie wykpiła wyobrażenia o mediach, jakie żywi Jarosław Kaczyński. Przypomniała także, że w ciągu minionych sześciu lat do mediów publicznych trafiło ponad 10 miliardów złotych. Te gigantyczne pieniądze zostały w istocie przeznaczone na partyjną propagandę.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
– Za propagandę trzeba dobrze płacić. Im bardziej jest zjadliwa i fałszywa – tym więcej. Nic więc dziwnego, że jeden z posłów PiS złożył poprawkę, by do 2 mld zł dla mediów publicznych lekką ręką dołożyć w przyszłym roku jeszcze 700 mln zł – zauważa Dąbrowska.
Jest w tym pewnie jakaś dziejowa konieczność. Jeśli notowania nie dają szans na stworzenie rządu po wyborach, a do drzwi puka widmo gabinetu mniejszościowego, na telewizję trzeba chuchać i dmuchać. Bo to ostatnia deska ratunku. I chodzi nie tylko o to, co powiedzą osoby zatrudnione tam w charakterze dziennikarzy, tylko o to, o czym będą starannie milczeć – dodaje.
A to wszystko przez nostalgię Kaczyńskiego za Polską Ludową. Wtedy także telewizja była głównym elementem partyjnej propagandy. I (tak jak dziś) organizowała masowe imprezy, mające przekonać Polaków do panującego ustroju. – Szkoda tylko, że tym razem nie przyjedzie ABBA – zakpiła dziennikarka.